Facebook
From Diminutive Matamata, 6 Years ago, written in Plain Text.
Embed
Download Paste or View Raw
Hits: 236
  1. Myślałem, że nie żyjesz!
  2.  
  3. Mimo przebywnia od dobrych kilku godzin w placówce agent Brodzik nadal trząsł się z zimna, chociaż teraz jedynie nie miał większych problemów, by to ukryć. Pomijając wyraźnie widoczne błoto i strzępy trawy na ubraniu, jak również zakrwawione i zabrudzone palce dłoni postronny obserwator mógłby uznać, że agent wyszedł prosto z biura. Nikt by raczej nie przypuszczał, że połamane paznokcie i wytarte do skóry spodnie to najlepsze, co mogło spotkać tego mężczyznę.
  4.  
  5. Kiedy pojawiła się Łuna ich szanse na przeżycie spadły niemalże do zera. Ci, którzy mieli to wątpliwe szczęście podziwiać to widowisko nie żyli na tyle długo, by o nim opowiadać. Każda osoba znająca naturę tej anomalii (a w tym stojący przed Brodzikiem nadzorca ośrodka) wiedziała, że nie ma pewnego schematu postępowania: Łuna skacze po całym obszarze dość losowo i głównym czynnikiem decydującym o tym, czy głowa wychodzi razem z ciałem jest szczęście. Agentowi Świstowi zabrakło szczęścia. Agent Brodzik już dawno stracił głowę, ale z Łuny się nie wraca. Co najwyżej wyczołga się z niej cielesna powłoka, która niegdyś nosiła w sobie danego człowieka. Ale obecny nosiciel mięsa i kości będzie kimś zupełnie innym.
  6.  
  7. Brodzik był do tego przyzwyczajony.
  8.  
  9. Patrząc na zmęczoną twarz mężczyzny, który przez kilka godzin czołgał się przez zabłocone i przemarźnięte łąki wraz ze swoim partnerem, który w jednej sekundzie został pozbawiony szyi i głowy na niej sterczącej, teraz zapewne służącej jako nora dla jakiejś myszy polnej, ciepła i ze szpiżarnią, dyrektor ośrodka mógł powiedzieć tylko jedno.
  10.  
  11. Myślałem, że nie żyjesz!
  12.  
  13. Spojrzenie Marcina Łupańskiego, znanego w anomalnym półświatku jako Szakal, amator malowania ludzką krwią obrazów wywołujących popęd seksualny, nie przedstawiało już nawet zaskoczenia czy strachu. Była to czysta rezygnacja z zaakceptowania rzeczywistości, obecnego obrotu zdarzeń. Nawet taki anartysta jak on wiedział, że wskrzeszenia czy żywe trupy to nic trudnego do osiągnięcia. Ale o wiele trudniej jest w to uwierzyć, kiedy osobiście kogoś się zabija, a ta osoba powraca na drugi dzień i chce nam pokazać, jak powinno się to robić.
  14.  
  15. Co najgorsze nie wyglądało to nawet tak, jakby Brodzik umarł, czy raczej był bardziej martwy niż zanim Szakal go spotkał. Przeciwnie: jakby zadane mu śmiertelne rany wzmocniły go i dały nową energię, siłę. Motywację, by skończyć się bawić z początkującym anartystą. Nie przypominało to filmów, gdzie ostatniej scenie dobry bohater cały poobijany i ledwo żywy staje do ostatecznej potyczki ze swoim nemesis.
  16.  
  17. Może to i lepiej bo w filmach dobrzy wygrywają, a on z pewnością do nich nie należy.
  18.  
  19. Brodzik przyszedł dokończyć niedokończone interesy, ale najwyraźniej nie swojej zemsty. Nie odzywając się ani słowem po prostu teatralnie zamknął oczy dłońmi, niczym małe dziecko zakrywające je na widok opadającego raz za razem kija trzymanego przez ojca na zasłaniającą się mamę.
  20.  
  21. Siegając po broń Szakal kątem oka dostrzegł wpadający do pomieszczenia przedmiot, a poznając jego kształt z CS'a uniósł broń szybciej i wypalił dwa razy w kierunku Brodzika, nim cały obraz zastąpiło białe światło. To zdecydowanie nie było jak na filmach, tam bohaterowie na ostatnią potyczkę nie przychodzą z obstawą.
  22.  
  23. Po chwili szamotaniny, przechodząc nad skutym i leżącym anartystą, do Brodzika podszedł młoda kapitan oddziału reagowania Fundacji, która pełniła funkcję wsparcia dla agenta. Słysząc wystrzały przed chwilą i spoglądając nietkniętego agenta mogła powiedzieć tylko jedno.
  24.  
  25. Myślałam, że nie żyjesz!
  26.  
  27. Płakała. Ale nie z radości czy gniewu. Ani ze smutku ani z tęsknoty. Płakała z braku sił, z rezygnacji i odkrycia dawno ukrywanej prawdy. Chciała wykrzyczeć mu wszystko w twarz, jak go pochowali, jak każdego dnia delikatnie przesuwała dłonią po Jego książkach i jak z okrutną i samolubną przyjemnością, budząc się z gorączką tęsknoty i żalu przeturlowywała się na chłodniejszą, niegdyś zajmowaną przez Brodzika stronę łóżko, jak nienawidziła się za te porównania (łóżko jest tak zimne, jak teraz on), jak mimo pomocy, doradzania i troski innych pozostawała w żałobie. Jak cały czas szła przez życie nie tak, jakby umarł, lecz jakby cały czas żył.
  28.  
  29. I teraz nie mogła pogodzić się z tą prawdą. Sam Brodzik nie wiedział, jak zareagować. Przyszedł do niej, stanął przed jej twarzą i mimo rozpaczliwej walki pozwolił, by wspomnienia i stracone marzenia uderzyły w niego falą tak niszczycielską, że zrozumiał, iż sam nie ma pojęcia, dlaczego to zrobił. Co ma dalej z tym zrobić, dlaczego nie pozwolił jej prowadzić szczęśliwego życia bez niego, a skazał ją na wiecznie cierpienie, obojętnie z kim. Dlaczego dał jej miłość, skoro tak brutalnie z nią postąpił. Echo wyopowiedzianych przez nią słów dzwoniło w głowie jeszcze długo po tym, jak się wybudził.
  30.  
  31. Myślałam, że nie żyjesz.
  32.  
  33. Agent Brodzik rozpoznał alejkę, do której trafił po długiej wędrówce. Nazywał ją "alejką przestraszonych królów" ze względu na dziesiątki portetów fikcyjnych monarchów na ścianach, każdy z o wiele większym przerażeniem na twarzy, by w końcu zupełnie utracić ludzkie rysy na rzecz czystego strachu. Na końcu korytarza znajdowały się puste ramki i dalej puste ściany i Brodzik nie wiedział, czy było to celowe, czy też było to jedynie pozostawione miejsce na kolejne portrety.
  34.  
  35. Wychodząc z niej stanął przed olbrzymimi schodami, wyglądającymi jak rdzeń kręgowy tego pałacu. Długie, spiralne schody wijące się w górę i w dół wraz z zdawałoby się bezdenną otchłanią, z której dwa jasne światła niczym oczy obserwowały każdy jego ruch, Ostatnim razem zaszedł do tego miejsca, nie odkrywając nic poza nim i nie poznając przeznaczenia wszelkich odnóg i ozdób. Starając się zlokalizować w pałacu uznał, że schody w dół powinny zaprowadzić go do "dziedzinca uciekinierów", w którym kuriozalne i zwariowane postacie z żywopłotu przypominały wszystkie osoby, które kiedykolwiek uciekały przed Brodzikiem.
  36.  
  37. Schodząc w dół i patrząć, jak mgła ciemności postępuje razem z każdym jego krokiem, a świetliste oczy wytrwale podążają za sylwetką Brodzik zatrzymał się, chcąc złapać mentalny oddech i lepiej poznać swoje otoczenie. Instynktownie sięgnął po książkę, która wypadła z regału przy schodach i leżała teraz u jego stóp. Biorąc ją w dłoń zauważył, że obramowanie zrobione jest ze skóry węża, a tytuł głosi:
  38.  
  39. Myślałem, że nie żyjesz.
  40.  
  41. Głos, chociaż cichy i spokojny przebił się do uszu agenta bolesnym ukłóciem. Otwierając oczy spostrzegł, że kałuża kapiącej krwi znacznie się powiększyła od czasu, gdy ostatnio patrzył. Zawiesił na chwilę na niej wzrok, chcąc zobaczyć, czy długo był nieprzytomny, czy też krwawił obficiej, niż sądził. Szybko oddalił jednak pierwszą opcję, gdyż nadal wyraźnie wiedział, że jest przywiązany do krzesła. Nie czuł też jeszcze chłodu charakterystycznego dla utraty dużej ilości krwi, więc prawdopodobnie była to zwyczajna ludzka reakcja na tortury. Brodzik skwitował to myślą, że sie starzeje.
  42.  
  43. Podnosząc głowę nie spodziewał się dojrzeć swojego oprawcy (nie był jeszcze w stanie stwierdzić, z której strony dochodził głos), przez co nie zawiódł się. Ciche kroki odbijane przez ściany starej piwnicy odbijały się w sposób, który nie wskazywał jak daleko jest ich źródło. Przez to wszystko Brodzik podskoczył, kiedy poczuł dotknięcie na swoim ramieniu. "Rzeczywiście się starzeję" pomyślał.
  44.  
  45. Czy zdecydowałeś się wyjawić nam jednak to, co chcemy usłyszeć? Zapytał z tyłu ciepły, niemalże opiekuńczy głos. Męski, lekko niecierpliwy. Zmysły wracają do pracy na pełnych obrotach, mózg tkwi w stanie pół świadomości, Brodzik biegnie co sił korytarzami pałacu, poszukując najmniejszej wskazówki, podpowiedzi, pomocy. Dłoń leży ciężko i jest duża, trzyma go delikatnie, aby nie ujawnić swojej siły. Brodzik znajduje w bilbioteczce, tuż obok kominka ozdobionego kapslami od coca coli i z palącym się w środku taboretem, na którego powierzchni całują się dwa płomienie z sześciopakami, w szczęce stojącego obok posągu Lecha Wałęsy grającego na skrzypcach i tańczącego polkę zapisaną kartkę wraz z narysowanym w rogu słoneczkiem i uśmiechem. Brodzik udziela odpowiedzi:
  46.  
  47. "Zdecydowałem się wyruchać Ci matkę". Zacisnąć zęby i napiąć kark, zrobić cichy wydech tuż przed uderzeniem, teraz.
  48.  
  49. Cios w tył głowy nie jest zaskoczeniem, chociaż ból jest piekielny. Przed oczami zrobiło się biało, serce podskoczyło do gardła a nogi opadły na związane kostki. W uszach dzwoni, zupełnie zagłuszając wszelkie dźwięki. W tej samej chwili Brodzik na całe gardło krzyczy słowa, które powodują u każdego, kto je usłyszy, niekontrolowane wciąganie materii przez nos ze stanowczo zbyt dużym przyspieszeniem, co szybko kończy się bolesnym krwotokiem, pęknięciem tkanek i obleśnym zgonem:
  50.  
  51. "Myślałem, że nie żyjesz!"
  52.  
  53. Agent Brodzik potrząsa głową i rozgląda się dookoła. Siedzi przy swoim tymczasowym biurku w tymczasowym biurze i wypełnia raport z przebiegu akcji. Późna godzina oznacza prawdopodobnie kolejną niemal bezsenną noc, tak przez powrót do domu jak i przez koszmary. Postanowił więc obmyć twarz wodą dla lepszej przytomności umysłu i po szybkim skończeniu raportu powrócić do pałacu, by odwiedzić jego coraz to dalsze korytarze.
  54.  
  55. Mijając lustro spostrzegł swoją twarz, tak nijaką i typową jak zawsze. Uśmiechnął się na pewną myśl i wrócił do szarej codzienności.
  56.  
  57. "Myślałem, że nie żyjesz".
  58.  
  59.  
  60.  
  61.  
  62.  
  63.  
  64.  
  65.  
  66.  
  67.  
  68.  
  69.  
  70.  
  71.