Facebook
From Aqua Agouti, 7 Years ago, written in Plain Text.
Embed
Download Paste or View Raw
Hits: 2391
  1. Jak będzie w 2k17?
  2. >2k17
  3. >Lipiec
  4. >Piękne słońce
  5. >Ale w piwnicach chłodno
  6. >Piwniczaki jeszcze rzadziej wychylają łepki
  7. >Akurat lurkujesz
  8. >Wchodzi tate
  9. >Hehe, słyszałeś?
  10. >Co?
  11. >Hehe
  12. >No co?
  13. >Wyłączą Internet!
  14. >Cooo.avi? Nie zapłaciłeś?
  15. >Nie nam w sensie nam, tylko nam w sensie Polsce!
  16. >Prawie się poryczałeś
  17. >Co, jak, dlaczego?
  18. >Ano, krucjata się szykuje...
  19. >PiS zamierza wyruszyć na krucjatę
  20. >Do Internetu
  21. >Usunąć wszystkie pornole
  22. >XD
  23. >Przecież to niemożliwe
  24. >Twarz ojca się nachmurzyła, bo też z neta korzysta
  25. >Co prawda do przeglądania gównostron i oglądania meczy
  26. >Ale jednak
  27. >Dlatego pewnie prędko go nie odblokują, odparł
  28. >Wyszedł
  29. >Wracasz do jbwa
  30. >Jakiś lag
  31. >Brak sygnału
  32. >Zaczęło się
  33. >Godzinę później dostałeś smsa
  34. >O chuj, jak dawno nie dostałeś smsa od kogoś innego niż mame
  35. >No i operator, tak, on zawsze o Tobie pamięta
  36. >Elo anon, słyszałeś, że nie ma neta?
  37. >Zaraz dostajesz drugiego sms'a, trzeciego, czwartego
  38. >Normalnie to byłby mesenger, a tak zbankrutujesz
  39. >Ale ma to swój urok, przypomina Ci się smsowanie w gimbazie
  40. >Ustawiacie się na piwerko
  41. >Przyjemnie wyjść na piwerko
  42. >Powspominać dawne czasy
  43. >NIKT, NIKT nie grzebie w telefonie
  44. >W sumie to nie mają po co
  45. >Jeden z ziomków wyjmuje zieloną teczuszkę
  46. >Ej, chłopaki, hehe, trzeba sobie radzić bez neta, co nie?
  47. >Skubany wydrukował pokaźną kolekcję memów
  48. > Przeglądacie sobie, jak rodzice kiedyś albumy ze zdjęciami
  49. >Dobra atmosfera
  50. >A ja napisałem pastę!
  51. >Drugi ziomek czyta pastę o papaju i mango
  52. >Jest zajebiście
  53. >Po kilku piwkach przychodzi pora na poważniejsze dyskusje
  54. >Jak zwykle schodzi na politykę
  55. >Troszkę hurr durzenia, jeden koleś się obraził
  56. >Co nic nie gadasz?
  57. >Zbanowałem was
  58. >Dopiero po chwili się zaczaił, że nie może
  59. >Z bólem przyznał oponentowi rację
  60. >Rano, lekki kac
  61. >Pięć smsów
  62. >Dziś, 15, gała
  63. >Ej anon, masz taką i siaką książkę?
  64. >Ej anon, idziemy dziś znów na piwo?
  65. >O chuj, dopiero rano, a dzień juz się zapełnił
  66. >Pogramy w coś w multi?
  67. >Nie ma przecież neta
  68. >Starszy brat wraca po chwili ze starym laptopem
  69. >Heroes III
  70. >Jak za dzieciaka
  71. >Zamiast wkurwiać się na upośledzone, rosyjskie dzieci z LoL'a, wkurwiasz się na brata obok, który spuszcza Ci bęcki
  72. >Ale to jest przyjemne
  73. >Mame prosi, anon sprawdź mi jedną rzecz
  74. >Już, zaraz wygooglam
  75. >Aha
  76. >Zesram się
  77. >Wygrzebujesz zakurzoną encyklopedię
  78. >Przy okazji czytasz kilka sąsiednich artykułów
  79. >Czuj dobrze człowiek
  80. >Budzisz się w jakimś dziwnym gabinecie
  81. >Nad Tobą stoi jakiś doktorek z wahadełkiem
  82. >Już anon, wybudziłeś się?
  83. >Co, gdzie?
  84. >Jesteś w centrum leczenia uzależnień
  85. >Miałem za zadanie wyleczyć Cię z uzależnienia od Internetu
  86. >Co zrobisz jako pierwsze, po wyjściu z ośrodka?
  87. >Sprawdzę jebawkę
  88. >Budzisz się znów
  89. >Szybko otrząsasz się z dziwnego snu
  90. >Jaka Incepcja xD
  91. >Przypominasz sobie, że faktycznie Internet został zakazany
  92. >Piszesz więc pastę, drukujesz i przybijasz pliczek do płota
  93. >Ludzie je biorą i rozwieszają dalej
  94. >Namiastka normalności
  95. >Nagle objawia Ci się nie kto inny, a świętej pamięci Janusz Korwin-Mikke
  96. >"Jeżeli wolność ma wrócić do tego kraju, musi się reaktywować jebawka, gnoju"
  97. >"Ależ Januszu, jak to uczynić bez Internetu?"
  98. >"Rurururururkowce, Cię poprowadzą!"
  99. >Forum Internetowe, ale bez Internetu
  100. >Forum Internetowe, ale bez Internetu
  101. >Forum Internetowe, ale bez Internetu
  102. >Forum Internetowe, ale bez Internetu
  103. >Hmmm...
  104. >Co jeszcze kojarzy Ci się z Forum
  105. >Forum Romanum
  106. >Idziesz na bazar, największy w mieście
  107. >Od razu przykuwa Twoją uwagę czarno-żółty kram
  108. >Tłocz się przed nim sporo ludzi
  109. >Od razu poznajesz dawnego admina
  110. >Rotacyjnie, po dwie godziny dziennie pilnują, by poziom dyskusji był wysoki
  111. >Ludzie przychodzą tam, wymieniają się wydrukowanymi memami i pastami
  112. >Odbywa się wiele ciekawych dyskusji
  113. >Nawet wprowadzono wymianę zdań jak na forum
  114. >Są kartki, ludzie zostawiają "post"
  115. >Inni komentują
  116. >Wszystko działa
  117. >Pewnego dnia budka zostaje zamknięta
  118. >Zastajesz ślady krwi, podarte kartki i memy
  119. >Ktoś postanowił was powstrzymać
  120. >Mylił się jednak – tej siły już nie powstrzymają
  121. ***
  122. >Stoisko wyglądało jak fejkowa grupa KODu
  123. >Nie ostał się kamień na kamieniu
  124. >Pomyślałeś – zdrada
  125. >Już wiedziałeś kto byłby zdolny do tak krwawej rzezi
  126. >Jednak po chwili stwierdziłeś, że raczej nie
  127. >To reżim zaatakował
  128. >A w Polsce jest teraz tylko jedna siła, która może mu stawić czoła
  129. >I nie są to korwiniści
  130. >Słyszałeś, że osiedlili się w lesie za Pruszkowem
  131. >Żyją prawem wilka
  132. >Jedzą mięso
  133. >I w ogóle
  134. >Niezłomni
  135. >Nieugięci
  136. >Komitet Obrony Demokracji
  137. >Nie znajdziesz ich, to oni muszą znaleźć Ciebie
  138. >Operacja ta będzie bardzo ryzykowna
  139. >Nie masz jednak wyboru
  140. >Wchodzisz do prastarej puszczy
  141. >Wygląda, jakby żyły tu wielkie pająki i mroczne elfy
  142. >Nie przetrwałyby one jednak w starciu z KODowcami
  143. >Nagle sztywniejesz przerażony
  144. >A jak uznaja Cię za szpiega PiS?
  145. >Masz plan
  146. >Krzyczysz na cały głos
  147. >Jarosław Kaczyński gwałci małe dzieci!
  148. >Z pobliskiej brzozy spada gruby, wąsaty Janusz
  149. >Zwija się ze śmiechu
  150. >Turla i kwiczy
  151. >XDDDD
  152. >Co ty żeś powiedział?
  153. >Od dawna byłem już obserwowany
  154. >Byłem w szoku, że złapali tak biednego bajta
  155. >Janusz przedstawił się jako Janusz
  156. >Zaprowadził mnie do kwatery głównej
  157. >Na tronie uwitym z dębowych i brzozowych witek i mchu
  158. >Siedział człowiek w masce
  159. >Przedstawił się jako Demokrata
  160. >Ludzie patrzyli na niego z szacunkiem uznaniem
  161. >Opowiedziałem mu o tym, że tylko wolnościowy trollnet, jest w stanie obalić PiS
  162. >Skinął głową ze zrozumieniem
  163. >Twoi przyjaciele skończyli w pierdlu w Sztumie, odparł
  164. >Nie jesteśmy w stanie ich odbić
  165. >KODziarze byli wdzięczni, że dostarcztłeś im dużo lolcontentu na temat PiS
  166. >Odprowadzili Cię aż do granicy lasu
  167. >W dodatku obiecali rozwiesić w każdej większej miejscowości wiadomość
  168. >Wiadomość, którą zrozumie każdy śmieszek, troll i wolnościowiec
  169. >Mieszanka wybuchowa
  170. >Był to prosty, bezbecki mem
  171. >"Skończycie w pierdlu w Sztumie" ~ Andrzej Duda do administracji JBWA.
  172. >W dole podana data
  173. >Pora się przygotować, a później odwiedzić Sztum.
  174. >Zgodnie z planem, wiadomość rozeszła się po kraju
  175. >Do miejscowości Sztum zjechali aktywiści z całego trollnetu
  176. >Okazuje się, że podobne próby co w Warszawie, miały miejsce wszędzie
  177. >Z mniejszym lub większym powodzeniem
  178. >Wszędzie skończyły się podobnie
  179. >Przed bramą więzienia stoi nie kto inny, a znany działacz związkowy
  180. >Piotr Szumlewicz, pseudonim "Sztumlewicz"
  181. >Wrota te staną przed wami otworem, jeżeli rozwiążecie zagadkę
  182. >Ile powinny wynosić podatki!
  183. >Wszyscy patrzycie po sobie, a jakiś akapek wypala
  184. >0% KURWA!
  185. >Szumi coś mruknął, coś tupnął
  186. >Zaczął się cieszyć i skakać
  187. >Oczywiście, że tak! Gdy uspołecznimy środki produkcji, podatki nie będą potrzebne, nie pełnią one znaczącej roli w gospodarce centralnie sterowanej!
  188. >Wszyscy patrzą na akapka z podziwem
  189. >Akapek patrzy na Szumiego jak na debila
  190. >Szumi tańczy jak szalona
  191. >Wewnątrz zastaliśmy całkiem przytulne pomieszczenia
  192. >Naczelni polscy wolnościowcy, admini tych i innych jebawek
  193. >Naczelne śmieszki i trolle libnetu
  194. >Wszyscy grali w kalambury
  195. >Wpierdalali bez opamiętania pizzę hawajską, pili piwo marki Vip i bawili się świetnie
  196. >Cały oddział szturmowy zamarł w bezruchu
  197. >Nikt nie mógł pojąć ani uwierzyć w to, co właśnie zobaczył
  198. >Okazało się, że podjęta została rezolucja, za plecami całej społeczności
  199. >Na ścianie wisiał wykonany na modłę napisu "Arbeit macht frei" tekst:
  200. >PiS mieści się w formule Liberalnej Demokracji
  201. ***
  202. >ZDRAJCY
  203. >Wrzawa rozeszła się po całym pomieszczeniu, a okrzyki odbijały się echem od ścian
  204. >Sprzedaliście duszę Jarosławowi!
  205. >Bandyci!
  206. >O Bogowie, walka!
  207. >Po chwili jednak sytuacja się uspokaja, postanawiam wypytać ich w czym rzecz
  208. >Nie mieliśmy żadnego wyboru! Albo Sztum albo czapa!
  209. >Chętnie pomożemy w obaleniu PiS!
  210. >Pasta o Żydzie w Fable, to niedościgniony i wyimaginowany ideał. To przesłanie, idea, która łączy ludzi, pozostawia nutkę tajemnicy i niepewności, jak internetowy Święty Graal. Nie chodzi o to by złapać króliczka, ale by gonić go.
  211. >Nikogo to nie przekonało. Opuściliśmy Sztum. W obaleniu PiS może nam pomóc tylko ekipa prawdziwych bohaterów, niezdeprawowanych władzą i koneksjami
  212. >Kogo? Odpowiedź na to pytanie znajduje się w Paście o Żydzie z Fable
  213. >Anony popatrzyły po sobie z powątpiewaniem
  214. >Skoro nasi Internetowi guru zawiedli, jak znajdziemy Pastę o Żydzie w Fable? Kto nas poprowadzi?
  215. >Miałem gotową odpowiedź
  216. >Chyba zapomnieliście, że dla libertarianina, nie istnieją autorytety. Pasta o Żydzie w Fable od dawna jest w waszych sercach
  217. >Ale my jesteśmy anonami, powiedzieli chórem, po czym opowiadali:
  218. >Moje posty były zawsze sagowane
  219. >Pod moimi pisali, że jestem kucem, szurem i spierdoliną
  220. >Dostałem bana nawet na AA :///
  221. >CISZA
  222. >Wtem odezwał się anon, taki sam jak inne anony i powiedział łamiącym się głosem
  223. >Mój stary zna Pastę o Żydzie w Fable
  224. >A kim kurwa jest twój stary?
  225. >Fanatykiem Wędkarstwa.
  226. >Wizyta w chacie anona była trudna logistycznie. Większość gromady została w sztumskim lesie, natomiast ja i dwóch wybrańców ruszyło wraz z nim
  227. >Skąd twój stary ma tę pastę?
  228. >Nie wiem
  229. >WTF
  230. >Wbijamy do mieszkania, a tam przy kielichu siedzą:
  231. >Robert Makłowicz
  232. >Zbigniew Stonoga
  233. >Ojciec Fanatyk Wędkarstwa
  234. >Wojtyła
  235. >Owsienko
  236. >Jaglak
  237. >Podchodzę do Owsienki i wyjebałem mu blachę w potylicę a on tylko:
  238. >Kurwa znowu? Ja pierdole, przez tę pastę musiałem sobie wstawić tytanową blachę w potylicy...
  239. >Faktycznie, ręka dość mocno spuchła
  240. >Eee... Dzień dobry?
  241. >Sorry kochani, lecę odebrać Amelkę z przedszkola, powiedział Jaglak i uciekł
  242. >Czego chcesz synek? - spytał lekko podpity Fanatyk
  243. >Potrzebujemy Pasty o Żydzie w Fable
  244. >Zapadła martwa cisza
  245. >Jej jedyna wersja, jedyny rękopis znajduje się w archiwum watykańskim
  246. >Od kiedy wyciekła sprawa z rzezią wołyńską, mam utrudniony dostęp, westchnął papaj
  247. >Na szczęście, nauczyłem się jej na pamięć, podczas gdy z Karolem zwiedzaliśmy pałac Habsburgów. Towarzyszyła nam każdego wieczoru, przy lampce wina! - Wykrzyknął Robert wypinając swoją wątłą pierś
  248. >Wszyscy ze zniecierpliwieniem nadstawili ucha, a brzmiała ona tak:
  249. Nie można być większym wygrywem, niż urodzić się Żydem w pierdolonym świecie Fable. Serio. Kurwa ojciec mój, Abraham zawsze powtarzał: Zarabiaj dolany synu, a pewnego dnia będziesz wielki. No i może by coś z tego było, w końcu ojciec prowadził prosperującą firmę, ja – jako jego pierworodny syn, Juda, miałem ją odziedziczyć. Niestety naszą wioskę napadli bandyci, wycięli ją w pień, płakałem motzno. Uciekałem, próbowałem wydostać się z płonącego piździdołka, pewnie również bym poległ, gdyby nie znalazł mnie jakiś czarodziej na kiju.
  250. -Jestem Maze mała spierdolinko. – Rzekł.
  251. -Jestem…
  252. -Nie interesuje mnie twoje imię. To nieistotne.
  253. No i mnie uratował. Tak zaczęło się dla mnie zupełnie nowe życie.
  254. Zostałem zabrany do Gildii. Niestety nie kupieckiej, co od początku sprawiało mi problemy.
  255. -Uderz tę kukłę. – Warknął Mistrz.
  256. -Ale tak za darmo… ?
  257. -Po prostu uderz kukłę!
  258. -A co z tego będę miał?
  259. -Musisz się nauczyć walczyć! Bij kukłę!
  260. -A może mała wymiana? Ja uderzę kukłę, a ty dasz mi swój miecz.
  261. -Cooo.avi?
  262. -Tak, za darmo to nawet w ryj nie dają.
  263. Okazało się, że święte przysłowie mojego taty nie zawsze się sprawdzało. Wtedy pierwszy raz dostałem za darmo w ryj.
  264. Koniec końców nim moje szkolenie dobiegło końca udało mi się wynegocjować całkiem sensowne stawki. Dolan za poprawne cięcie, dwa za perfekcyjny strzał z łuku i pięć za skuteczne zaklęcie. Zawsze zastanawiało mnie czy mój trening był tak krótki dlatego, że byłem taki dobry, czy dlatego, że skarbiec Gildii pustoszał.
  265. Jakoś w międzyczasie poznałem Szept. Nie miała tak doskonałej motywacji do treningów, ciągle pierdoliła coś o pomaganiu biednym xD. Miało to swój urok, od samego początku czułem, że będę mógł na niej zarobić.
  266. Pierwsza misja i zabicie Królowej Os. Podjąłem się wszelkich możliwych wyzwań, w końcu każdy dolan się liczy. Prosta kalkulacja ekonomiczna pozwoliłaby mi jednak stwierdzić, że ubranie majtek mogło oszczędzić mi długiej, bolesnej, a co gorsza cholernie drogiej operacji wyciągania żądła z penisa. Niemniej misja zakończyła się sukcesem.
  267. Kolejne misje, kolejne dolany. Podczas gdy inni bohaterowie przechadzali się w złotych zbrojach i mieszkali w pałacach, ja spałem w holu Gildii i nosiłem szaty uczniaka. Dopiero wpierdol od Szept w pojedynku na zabijanie Hobbesów skłonił mnie do pewnych inwestycji.
  268. -Juda, twoja siostra Estera żyje. – Pewnego razu z zafrasowaną miną powiedział mi Mistrz Gildii. – Bandyci którzy złupili waszą wioskę trzymają ją w niewoli.
  269. Jednakże nie przejąłem się tym za bardzo. Bardziej preferencyjne warunki mogłem znaleźć w misji na ubicie trolla, po siostrę wysłałem Szept xD w końcu i tak chciała pomagać biednym i pokrzywdzonym.
  270. No ale nie byłem potworem bez emocji. Spotkałem się z moją krewną w posiadłości 50 twarzy Greyów.
  271. -Juda mogłeś osobiście się pofatygować mnie uratować. – Westchnęła na przywitanie.
  272. -Nie lada chata. – Powiedziałem i zagwizdałem. – Jeżeli nie ma aktu własności, to przejmijmy ją przez zasiedzenie. Ostatecznie możemy ją sprzedać i zarobić sporo grosza.
  273. -Jestem wróżbitką Juda, wiem co wkrótce cię spotka!
  274. -Co prawda nadaje się do generalnego remontu, lokacja niezbyt korzystna, jednak małe przemeblowanie i rewitalizacja okolicy, pozwolą osiągnąć korzystny przelicznik!
  275. -Jack Rzeźnik cię zabije, a nasza matka żyje! – Krzyczała zdesperowana Estera.
  276. Równie dobrze mogłaby pokazać cycki, nie zwróciłbym na to uwagi. Pospiesznie zacząłem renowację i sprzątanie opuszczonej posiadłości.
  277. Zabijałem trolle, kupców i inne bestie, w zależności od tego jaki był przelicznik za łeb. Koniec końców wszedłem w posiadanie domu w każdej wiosce, włączając posiadłość Greyów, będącą moją wisienką na torcie. Intratne umowy wynajmu przynosiły mi konkretne sumy każdego miesiąca. Moja sława dotarła aż do uszu „wielkich tego świata”. Ucieszyłem się, bo na pewno byli wielcy również pod względem majątku. Nie myliłem się, sama pani burmistrz spojrzała na mnie łaskawym okiem – a na styku polityki i biznesu, robi się najlepsze pieniądze. Wiedziałem jednak, że żeby zdobyć jej majątek muszę dokonać czegoś wielkiego. Jak to mawiał dziadek: „Przez serce do majątku”.
  278. Nadarzyła się w końcu okazja do solidnego zarobku. Podczas gdy moje aktywa wciąż pracowały na moją rzecz, otrzymałem zaproszenie do walki na Wielkiej Arenie. Mmmm $$$.
  279. Wadą walki na Wielkiej Arenie był fakt, że musiałem współpracować z Szept. Było to jednak również jej ogromną zaletą. Służyła mi jako tarcza, mięso armatnie, osłona, bariera, kierowałem na nią całą nienawiść i furię przeciwników. Tym łatwiej było zdobyć bonusową nagrodę w postaci dodatkowych dolanów za jej głowę. Od zawsze miałem rację, czując w niej piniądz. Niestety, nie wszystko miało dalej iść tak gładko.
  280. Trauma, więzienie, niemoc doglądania inwestycji, pieniądze uciekające przez palce, intratne kontrakty które konkurencja właśnie sprzątała mi sprzed nosa… Te i inne, jeszcze gorsze myśli dręczyły mnie w lochach Jacka Rzeźnika. Z jednej strony bardzo gościa polubiłem, w końcu dzięki niemu sporo zarobiłem na Arenie, jednak precyzyjne wyliczenia w pewnym momencie zaalarmowały, że przez pobyt w jego celi utraciłem więcej, niż wcześniej zarobiłem z jego pomocą. Poczułem gniew. Stał się moim wrogiem i w tym momencie wiedziałem co muszę zrobić – doprowadzić go do bankructwa.
  281. Ten chory zwyrol wynajął innego chorego zwyrola, co gorsza poetę, żeby ganiał nas na golasa po twierdzy. Żeby jeszcze można było za to jakiś hajs wygrać, ale nie. Jednak powoli i skrupulatnie wcielałem w życie mój plan.
  282. -Ile Jack wam płaci? – Zagajałem strażników. – A brutto czy netto?
  283. Podburzałem jego autorytet, negowałem wartość oferowanych przez niego umów, obiecywałem złote góry. Zaowocowało to strajkiem głodowym, o którym wiadomość jednak dziwnym trafem nie dotarła do szefa. Droga wolna.
  284. Okazało się, że w więzieniu była również moja matka. Zabrałem ją, zaoferowałem kilka lokali do wyboru, w bardzo rozsądnej cenie. Ostatecznie lepszy jest najemca, co do którego masz pewność, że nie nawpuszcza Hobbesów do piwnicy.
  285. Wróciłem w glorii chwały, na szczęście większość inwestycji wciąż prosperowała. Kolejne misje, kolejne dolany, aż trafiłem ponownie przed oblicze Pani Burmistrz. Tym razem, niosąc czarną różę w dłoniach, nie miałem zamiaru się płaszczyć. Po zdobyciu jej serca, do zdobycia majątku pozostały tylko nieliczne, nudne formalności, takie jak ślub.
  286. Niestety, Jack znów psuł mi interes. Już miałem zamiar mu wybaczyć pobyt w więzieniu i wyścigi w gatkach, a ten zaczął dewastować Albion. Szybki rachunek zysków i strat przekonał mnie, jak daleko idące niekorzystne ekonomiczne konsekwencje to przyniesie. Biegałem z różnymi fajfusami od kamienia do kamienia, bez skutku.
  287. Jack Rzeźnik postanowił zniszczyć Gildię. Patrząc na marmurowe ściany, na posadzkę w holu na której latami spałem, na wszystkie piękne wspomnienia, tysiące zarobionych dolanów, moja furia narastała. Na podłodze tuż za progiem leżał Mistrz Gildii, rozsmarowany na pół korytarza.
  288. -Dlaczego nie próbujesz ratować majątku Gildii?! – Krzyczałem w szale.
  289. -W twoim życiu jest tylko kilka, cztery, może pięć momentów, w których możesz zostać bohaterem. Nie wstajesz jako bohater, nie jesz śniadania jako bohater i nie srasz jako bohater… - Zaczął prawić morały Mistrz.
  290. Olałem puste frazesy, ruszyłem szukać Rzeźnika.
  291. -Mam twoją siostrę, niepokonany miecz i unlimited power! – Wykrzyknął Jack.
  292. -Tylko nie próbuj opowiedzieć mi historii Darth Plaegueisa… - Westchnąłem.
  293. Nieźle go to rozeźliło. Zaczął ciskać we mnie zaklęciami bez opamiętania, jakby mana za darmo na ulicy się walała. Po długiej walce ostatecznie poległ pod ostrzem, jak onegdaj niep poległ Izaak.
  294. W życiu zdarzają się bardzo trudne wybory. Kiedy dowiedziałem się, że zabijając siostrę, mogę otrzymać najpotężniejszy miecz w dziejach świata, naprawdę długo byłem rozdarty wewnętrznie.
  295. -Wystawić go na licytację, czy przechować, licząc na to, że jego wartość wraz z czasem jeszcze wzrośnie? – Mruknąłem pod nosem, ocierając go z krwi.
  296. Ostatecznie stał się i do dziś rekordowym przychodem w gotówce jaki osiągnąłem. Gildię odremontowałem i przekształciłem w dom aukcyjny, nazwany na cześć tragicznie zmarłej siostry xD. Licytacje broni, zbroi i innych cudów wianków gromadziły każdorazowo tłumy, a i inne inwestycje nie zawodziły. A miecz? Kupił go jakiś gość w kapturze, po czym prędko udał się na północ. Ostatecznie nie ma to znaczenia…
  297. >Wszyscy zwijali się ze śmiechu, gdyż była to najlepsza pasta jaką w życiu słyszeli, tylko ja znałem straszną prawdę:
  298. >Debile, to nie ta pasta
  299. >Zapadła martwa cisza, gęsta jak sos z płodów
  300. >Napisałem ją sam, a potem wszyscy ją tostowali, ale to jebany fejk, debile!
  301. >Cisza była już tak gęsta, że można było na niej zawiesić siekierę, gdy odezwał się Fanatyk:
  302. >ALE PAPIEŻA TO TY SZANUJ!
  303. >No i już miał wstać i wygłosić pastę o Rozumie i Godności Człowieka, gdy papaj rzekł:
  304. >DOŚĆ
  305. >Wtedy Zbigniew Stonoga wstał od stołu i powiedział:
  306. >Wszystkie me wyroki, cały mój pot i krwawica, kukle rozdrapane do krwi, wszystko nie może iść na marne
  307. >A co to te kukle? - spytał któryś z anonów
  308. >Kukle to są dupa
  309. >Wstałem, wypiąłem dumnie pierś i powiedziałem najpiękniejsze słowa w historii tego kraju:
  310. >Pasta o Żydzie w Fable, to niedościgniony i wyimaginowany ideał. To przesłąnie, idea, która łączy ludzi, pozostawia nutkę tajemnicy i niepewności, jak internetowy Święty Graal. Nie chodzi o to by złapać króliczka, ale by gonić go.
  311. >Jeszcze jak...
  312. >PiS nie obalą pasty, memy, żarty, nie obalą też piwniczne partie na kiju. Nie są w stanie zrobić tego śmieszki, kuce ani kodowcy. Ale skoro nie może być lepiej... Niech będzie śmieszniej.
  313. >Wszyscy z uwagą nachylili się, by posłuchać co mam do powiedzenia
  314. >Gdy przybyliśmy do naszej armii śmieszków w takiej obstawie, rozległy się vivaty i gromkie brawa. Wszyscy chcieli wychylić kielona ze Zbychem, zapytać Ojca o to, co jest królem rzek, wyjebać Owsience blachę w potylice i pośmieszkować z papajem. Największa kolejka ustawiła się jednak do Roberta, który zaraz po przybyciu racząc się tokajem, zaczął gotować wielki gar zupy
  315. >Po chwili jednak spojrzawszy na tłum stwierdził, że nie nakarmi nim głodnego ludu, poprowadził go więc nad jezioro. Tam miał miejsce pierwszy cud
  316. >Ale ta zupa jebie mułem
  317. >W mojej pływa glon
  318. >Kurwa, kto zapłaci ten rachunek za prąd
  319. >Mordy w kubeł! Macie okazję jeść pierwszą w świecie jeziorową!
  320. >Gdy tłum się posilił, Zbigniew Stonoga wygłosił wielką improwizację. Od początku do końca, z głowy, jak w dniu wyborów
  321. >Ogromne owacje które zebrał, dodały wszystkim pewności siebie
  322. >Przedstawiłem zebranym swój plan
  323. >Większość była sceptyczna, ale ostatecznie z taką pomocą, co mogło pójść źle?
  324. >Przygotowania ruszyły pełną parą, a pracy było mnóstwo
  325. Tydzień później, Warszawa, dawny Pałac Kultury i Nauki, obecnie Pałac Prezesa
  326. >Nie wierzę, że to się stanie. Ktoś nas złapie
  327. >Wszystko będzie dobrze... Są! Są na górze!
  328. >Faktycznie, grupa anonów niosących coś przypominającego wielki dywan pojawiła się na szczycie. Później druga, trzecia, czwarta
  329. >Zaczęło wschodzić słońce, Warszawa smutna jak pizda, gdzie Hitler i Stalin zrobili co swoje, budziła się naszymi marzeniami
  330. >Kiedy lud wybył na ulicę, by odmówić przymusowo wspólny różaniec, dywany poszły w dół. Okazało się, że to gigantyczne plakaty wyborcze najjaśniej nam panującego prezydenta z drobną korektą
  331. >ANDRZEJ DUPA
  332. >To już? Spytał mnie anon, drapiąc się po głowie
  333. >Tak, już. Nasza misja wykonana
  334. >Zadowolony odpaliłem skręta, by wprowadzić się w stan nirvany, towarzyszący od wieków największym wolnościowym myślicielom
  335. >Anon westchnął głośno, na dachu właśnie Święta Milicja pałowała naszych towarzyszy
  336. >Serwiński, jesteś jebanym bezbekiem
  337. Koniec