>lvl 17 >licbaza >żyjesz jak normalny nastolatek >no może poza tym że jesteś totalnym przegrywem >nie należysz do rozrywkowych ludzi więc ne masz zbyt licznego towarzystwa, o dziewczynach nie mówiąc >skoro o nich mowa >od pierwszej klasy przypatrujesz się jednej loszce z biol-chemu (nazwijmy ją Ania) >Ania była ucieleśnieniem piękna >smukła talia >blond włosy >zielone oczy >piersi również niczego sobie >na pewnej przerwie widzisz jak przechodzi >oczywiście nie masz odwagi zagadać >nagle słyszysz huk i widzisz że się przewróciła >z grzeczności podbiegasz i pomagasz wstać >’wszystko okej?’ >’tak anon dzięki że pytasz’ >’skąd znasz moje imię?’ >’przypatruję ci się od dłuższego czasu’ >zaczynacie rozmawiać >nawet nie poczuliście że minęła cała obiadówka >dała ci swój numer >resztę dnia spędziliście pisząc ze sobą >i tak mijały dni, tygodnie, miesiąc, dwa… >wiadome było, że w końcu staniecie się parą >tak też się stało >była dla ciebie wszystkim >wasza miłość kwitła szybko jak barszcz sosnowskiego >mógłbyś oddać jej wszystko >tak było przez blisko rok >3 klasa, w maju matura >Ania zapytała czy nie byłbym zły jakby się nie odzywała w niedzielę, bo musi się uczyć >nie buntujesz się, w końcu wszystko dla jej dobra >potem do niedzieli doszedł piątek >długo nie minęło, a doszła też sobota >zaczyna ci jej brakować >piszesz od piątku, ale nie otrzymujesz odpowiedzi >w niedzielę stwierdzasz, że wypadałoby jej zrobić niespodziankę >kupujesz bukiet kwiatów >idziesz pod mieszkanie i pukasz >nikt nie otwiera >pukasz jeszcze raz >nic >gdy miałeś już odchodzić nagle usłyszałeś jęki >masz podejrzenia jednak stwierdzasz, że lepiej jest się upewnić >pukasz po raz ostatni >jęki milkną >otwiera ci Ania >’Anon? Co ty tu robisz?’ >’Chciałem ci sprawić niespodziankę i kupiłem ci bukiet’ >nagle słyszysz męski głos dobiegający z jej pokoju >’Kochanie kiedy wrócisz? Chcę już skończyć co zacząłem’ >ciekawość bierze górę >wpierdalasz się do mieszkania i szarżujesz wprost do jej pokoju >tam leży z 20cm knagą frajer z mat-fizu >nie możesz w to uwierzyć >wybiegasz z oczami zalanymi łzami >chcesz być jak najszybciej w domu >szukasz sznura >wieszasz go pod sufitem i stajesz na krześle >ze sznurem na szyi już masz wykonać krok do przodu gdy nagle widzisz jasne światło >ukazuje ci się anioł >’anonie! Wiemy, że kochałeś Anię, ale to nie jest jeszcze twój czas. Pozwolimy cofnąć ci się w czasie, abyś mógł ominąć to co cię spotkało’ >budzisz się >znajomy korytarz >znajomy huk >znowu do niej podbiegasz >’wszystko okej?’ >’tak anon dzięki że pytasz’ >masz z tyłu głowy co ci zrobiła >nie wybaczysz jej tego >rzucasz ją znowu na kolana >zdejmujesz spodnie >siłą zmuszasz ją do opierdalania ci petardy przy całej szkole >coś tam jęczy ale nie zwracasz na to uwagi >jęki ustają >szczęka też coś niemrawa >sprawdzasz puls >nie żyje >udusiłeś ją swoim Syzyfem >nie wierzysz w to co zrobiłeś >ruszasz na dach budynku >stamtąd skaczesz >tuż przed śmiercią znowu pokazuje ci się anioł >’anonie! Niebo jest z ciebie dumne. Udowodniłeś nadrzędne prawo, że loszki to coorvy. Zasłużyłeś na wstąpienie do Królestwa’ >po wielu latach Kościół dowiedział się o twoich objawieniach >uznają je za prawdziwe >’loszki to coorvy’ staje się XI przykazaniem, a ciebie kanonizują >jesteś św.Anon >patron bólu i spontanicznych lodzików