Mam taki zwyczaj-żarcik w domu, że jak mijam się z siostrą to mówię do niej: "Te Zocha zrób mi kanapki" albo "Zośka weź mi herbaty zrób" na co siostra odpowiada zawsze Ok, z czym te kanapki? albo Ile słodzić? żart polega na tym, że przez 10 lat od kiedy tak do niej mówię, nigdy nie zrobiła mi ani kanapek, ani herbaty, bo niby czemu miała by to zrobić, skoro i ja nigdy bym jej tego nie zrobił? w każdym razie dziś w kuchni mijam się z siostrą i ma miejsce standardowa dyskusja, "Zocha, zrób mi kanapki" ok, z czym chcesz? "Z czymś dobrym, zdaję się na ciebie. A, i jeszcze herbatkę poproszę." szybko zapomniałem o temacie, wracam do pokoju i oddaję się grze w komputer za 10 minut do pokoju wchodzi siostra, stawia na biurko talerz z kanapkami i herbatkę i mówi proszę znacie to uczucie, kiedy jesteście na budowie i na głowę spada wam cegła? mimo to, że mieliście kask, nadal jest to porządne pierdolnięcie i potrzeba chwili, żeby się pozbierać - tak właśnie się poczułem jak już do siebie doszedłem mówię do siostry - Zosia, co tu się właśnie odpierdoliło? na co zrobiła tylko dziwną minę i wyszła z pokoju nie mam dziś urodzin, dzień dziecka też już był, więc byłem skonfundowany mocno naturalnym następstwem wypicia herbaty była potrzeba oddania moczu idę do kibla, wyjmuję siusiacz, a tu co? znowu szok, po stulejce nie ma śladu, a i kutacz jakiś większy, fajny taki a to nie jedyne zmiany tego dnia dziś rano obudziłem się w łóżku sam, bez taty, na ulicy kobiety puszczają mi zalotne spojrzenia, a w sklepie panie zwracają się do mnie per pan a nie per ty gimbie. dodatkowo rano, kiedy wszedłem na facebooka, miałem wiadomość od jakiejś 10/10 gazeli, która nalegała, żebyśmy się spotkali kurwa - czy ja się obudziłem w równoległym wszechświecie - pytałem sam siebie a potem wszedłem na wykop i zrozumiałem po bordo, tak samo jak po stulejce, nie ma już śladu wszystko zaczęło nabierać sensu