Na miasto napadł smok. Palił domy, pożerał dziewice i robił dużo innych okropnych rzeczy. W mieście mieszkało trzech rycerzy: Duży, Średni i Mały. Tak więc mieszkańcy, gdy tylko uświadomili sobie co się dzieje, co sił w nogach pobiegli do Dużego Rycerza po pomoc: - Duży Rycerzu, Duży Rycerzu! - Ratuj nasz gród przed strasznym smokiem! - W tobie nasza nadzieja! Duży Rycerz zmarszczył czoło i rzekł: - Hmmm... - Wyprawa na smoka to poważna sprawa! - Nie mogę zdecydować się tak od razu. - Dajcie mi czas do namysłu. - Przyjdzie po odpowiedz za... no, za tydzień. Smok, jak się zdaje, nie miał zamiaru czekać ani godziny. Cóż było robić? Mieszkańcy popędzili co sił w nogach do Średniego Rycerza. - Średni Rycerzu! - Ratuj nas przed okrutnym smokiem! Średni Rycerz na to: - No, no... - Walka ze smokiem to nie byle co! - Muszę się wcześniej dobrze zastanowić - Sami rozumiecie. - Odpowiem wam za... za... może za dwa tygodnie? Rozgoryczeni, bez większych oczekiwań, poszli mieszkańcy do Małego Rycerza. - Mały Rycerzu! - Na nasze miasto napadł smok! - Ratuj nas! Mały Rycerz nic nie odpowiedział, tylko osiodłał konia, włożył zbroję, wsiadł na konia, dobył miecza i tarczy i ... już, już chciał odjeżdżać, gdy któryś z oniemiałych ze zdziwienia mieszkańców wykrztusił z siebie: - Mały Rycerzu! - Ty... ty nie potrzebujesz ani chwili, żeby się zastanowić? A Mały Rycerz na to: - Tu się nie ma co zastanawiać, tu trzeba spierdalać