- Przestań pan walić. Przecież widać, że nikogo nie ma! Zza uchylonych drzwi wysunął się pulchny mężczyzna w jeansach i rozpiętej pod serią podbródków, pogniecionej białej koszuli. Obrzucił inspektora wrogim spojrzeniem. Krancz nie odpowiedział, tylko podetknął mu pod nos swoją odznakę. Sąsiad Zinka musiał zrobić lekkiego zeza żeby z takiej odległości przeczytać nazwisko i stopień służbowy, po czym wyraźnie spokorniał.