Facebook
From Shariana, 8 Years ago, written in Plain Text.
This paste is a reply to Untitled from Kealiev - go back
Embed
Viewing differences between Untitled and Re: Untitled
Biegnę szybko po krętych schodach przeskakując po dwa stopnie. Obok mnie biegnie

dzielnie mój Vaporeon. Jest już zmęczony. Pojedynek z Chandelure mocno go osłabił. To był 

już piąty pokemon na mojej drodze. Został jeszcze tylko jeden, ale zaczynam mieć coraz gorsze 

przeczucia. W sumie nic dziwnego jak wspomnieć dzisiejszy dzień.

Gdy rano dotarłam do sali w mieście Accumula by wyzwać Lidera i zdobyć kolejną 

odznakę, nie mogłam przewidzieć że przeżyje taką przygodę. Teren sali był przeogromny, 

odgrodzony wysokim płotem. Nie mogłam już 
Wyjęłam Pokedex, aby się doczekać, zwłaszcza że słyszałam, iż 

pojedynek w tej sali jest przeżyciem jedynym w swoim rodzaju. W głównym wejściu przywitał 

mnie dżentelmen w średnim wieku. Ku memu najwyższemu zdziwieniu wręczył mi lekką zbroję, 

drewniany miecz i powiedział że moim zadaniem jest uratowanie księżniczki. Ale muszę się 

spieszyć gdyż mam tylko godzinę by tego dokonać. Zaprowadził mnie do pięknie zdobionych 

drzwi i zostawił samą. Okazało 
upewnić. Duży, niebieski… zgadza się, że drzwi prowadziły do ogrodu. Ale jakiego! Wyglądał jak 

bajkowa kraina. W dalekim kącie ogrodu widniała wysoka wieża okolona fosą. To tam musi być 

księżniczka-pomyślałam. Ruszyłam biegiem by wypełnić swoją misję. Daleko nie dotarłam gdy 

zobaczyłam ruch w wysokiej trawie. To był Scolipede. Na szczęście mój Houndoom dość 

szybko się z nim uporał. Nie zaszłam daleko gdy na drodze stanął mi Serperior. Tym razem 

Houndoom nie podołał i musiałam wezwać Beautifly. Po pokonaniu przeciwnika ruszyłam dalej 

w kierunku fosy. Przez wodę, ku wejściu do wierzy, prowadził misternie wykonany mostek. Nie 

zdążyłam nawet na niego wejść, gdy z jamy przy brzegu wynurzył się Krookodile. A chwile 

później z fosy wyłonił się Samurott. Zapowiadała się walka dwa na dwa. Jako pomoc dla 

Beautyfly wezwałam Carnivine. Typ trawiasty powinien się świetnie sprawdzić w tym 

pojedynku. Walka była zacięta. Musiałam odwołać pokonanego motyla i wesprzeć się 

Weavilem. W końcu udało się. Droga do wierzy była wolna! Przyzwałam pokemony i ruszyłam 

pędem do środka. Po przejściu przez wrota zobaczyłam wysoko sklepioną salę. Z lewej strony 

widziałam otwarte drzwi, a za nimi kręte wysokie schody. Pamiętając o ograniczeniu czasowym 

ruszyłam naprzód. Szybko okazało się, że byłam zbyt nieostrożna. Z ciemnego zakątka sufitu 

spłynął na mnie pióropusz ognia. To Chandelure unosił się leniwie pod sklepieniem. Wezwałam 

Vaporeona. Walka była zażarta, ale na szczęście krótka, wyznaczona mi godzina niedługo miała 

upłynąć. Odrzuciłam zawadzający miecz i ruszyłam pędem ku schodom.
Druddigon. 

Wreszcie dobiegam do końca schodów. Zostało mi tylko przejść przez drzwi. Uchylam je 

i widzę praktycznie pustą komnatę. Na środku pokoju stoi stolik i fotel. W fotelu siedzi kobieta 

w pięknej szmaragdowej sukni. Patrzy na mnie uważnie i uśmiecha się.

- Witaj, nazywam 
Żar leje się Kocilinka z nieba, a ten w cieniu siedzi jestem liderem sali baśni. Widzę że udało Ci się dotrzeć na 

sam szczyt wierzy. To zostaje ci już tylko pokonać złego smoka nieprawdaż? – Mówi i rzuca 

przed siebie pokeball. Na środku pokoju pojawił się ogromny Druddigon. Vaporeon dzielnie 

podejmuje walkę, ale zmęczenie daje o sobie znać i szybko musi poddać się przeciwnikowi. Z 

pokemonów zdolnych do walki został mi już tylko Weavile i wciąż w pełni sił Donphan.
popija napój energetyczny. Mało tego, 

grilluje mięsko jakieś.
 

Wybieram ponownie Weavile liczę, iż przewaga typów pomoże mi wygrać tą walkę, mimo że 

mój pokemon 
- Swanna ? – odezwałam się ruchem głowy pokazując grilla. 

Obejrzał się zaskoczony i zmierzył mnie wzrokiem. 

- Nie, Ducklett. Swanna 
jest przecież bardzo zmęczony. mało smaczna, żylaste mięsko ma.

Jasne. Duckletta łatwiej złapać, a smak tu nie ma nic do rzeczy.

Inaczej wyobrażałam sobie to spotkanie, miało być groźnie, miała być walka, 

chwała, trofeum, a jest jak na pikniku. W dodatku od tego upału pot spływa ze 

mnie wsiąkając w rzemienie, plecy mam mokre, włosy mokre, cała jestem 

mokra. Dobrze, że się nie kurzy. Podczas spiętrzania chmur zjawiskowych 

potrafi nieźle wiać, a piaski niesione wiatrem z Pustynnego Kurortu są ostre. 

Byłabym załatwiona na cacy. 

- Dobrze, że się nie kurzy, bo byłabyś załatwiona na cacy – sapnął 

Druddigon jest świetnie wytrenowany, bardzo 

sprawnie broni 
sprawdzając kruchość mięsa na grillu przez naciskanie go kijkiem. 

- Co ty nie powiesz..? – spytałam zła. Miałam wrażenie, że czyta moje 

myśli. Nie, to niemożliwe – mruknęłam do siebie dodając sobie otuchy. 

- Przyszłam po Kocilinkę – odezwałam 
się przed lodowymi atakami i ostatecznie niestety zwycięża. Muszę odwołać 

Weavile i wezwać Donphana. Sytuacja zaczyna wyglądać nieciekawie. Nie mam już przewagi 

typu. Jeżeli mam wygrać 
biorąc głęboki wdech – albo 

oddasz ją dobrowolnie, albo… 

- albo co? – przerwał mi zerkając spode łba na mnie. Przerwał grillowanie 

z łapą zawieszoną wpół ruchu. Zrobiło się niezręcznie. Powoli przełknęłam ślinę 

wolnym ruchem ręki sięgając po pokeballa. Zamachnęłam się. 

- albo jajco! – krzyknęłam rzucając w niego Masterballem. To znaczy, tak 

mi się wydawało.

Tutaj 
muszę coś szybko wymyślić. Rozglądam się po komnacie wyjaśnić, że babski plecak pełen jest rupieci naraz 

wpadam na genialny pomysł. Ściany! To co ogranicza Donphana mi może pomóc. Odbijając 

się od murów Donphan wymija Druddigona i wykorzystując sufit uderza przeciwnika od tyłu, 

prosto między skrzydła. 
dość trudno nad tym 

zapanować. Miał być Masterball, poleciał czerwony Pokeball. W zasadzie 

niewielka różnica, ale…

Druddigon pada i zanim zdąży ryknął wściekły zaraz po tym, jak w Pokeballa złapał się podnieść otrzymuje ostatni, 

kończący cios. Udało się pokonać strasznego smoka. Wygrałam z liderką sali!

grill wraz 

ze skwierczącym obiadem. Zamachnął się, aby mi przyłożyć i wysłać co 

najmniej na Górę Odwrotu. 

Gratuluje – Kocilinka ponownie uśmiecha się do mnie. – Udało ci się uratować Stop! - krzyknęłam unosząc dłoń i próbując zachować twarz w stanie 

niepokiereszowanym. - Chcesz mieć żarcie, przyprowadź 
księżniczkę 

Kocilinę! 

Żywą! – wrzasnęłam, żeby nie było wątpliwości. Sapał, ryczał, nawet patyk, 

który trzymał, wyrzucił w krzaki. Ale nie uderzył. Widać, dżentelmen. 

- Przyszłam po księżniczkę Kocilinę, wypuścisz ją, oddam ci grilla, innej 

opcji nie ma – powtórzyłam wycierając pot w czoła.

- Nikomu jeszcze nie udało się 
pokonać złego smoka. Oto twoja odznaka Baśni, zasłużyłaś na nią.Druddigona, a tym bardziej 

przekonać do uwolnienia mnie - odezwała się cicho księżniczka - dziękuję.

Milczałam. Grzebiąc patykiem w ognisku mimowolnie dotknęłam kieszeni. 

Druddigon zdziwi się gdy zobaczy, że dostał pustego pokeballa. Pewnie pysk 

poczerwienieje mu ze złości. Szkoda, że tego nie zobaczę…

* * *

Replies to Re: Untitled rss

Title Name Language When
To ostatnie wspomnienie… Zagubiony text 8 Years ago.