- Wyjęłam Pokedex, aby się upewnić. Duży, niebieski… zgadza się, Druddigon.
- Żar leje się z nieba, a ten w cieniu siedzi i popija napój energetyczny. Mało tego,
- grilluje mięsko jakieś.
- - Swanna ? – odezwałam się ruchem głowy pokazując grilla.
- Obejrzał się zaskoczony i zmierzył mnie wzrokiem.
- - Nie, Ducklett. Swanna jest mało smaczna, żylaste mięsko ma.
- Jasne. Duckletta łatwiej złapać, a smak tu nie ma nic do rzeczy.
- Inaczej wyobrażałam sobie to spotkanie, miało być groźnie, miała być walka,
- chwała, trofeum, a jest jak na pikniku. W dodatku od tego upału pot spływa ze
- mnie wsiąkając w rzemienie, plecy mam mokre, włosy mokre, cała jestem
- mokra. Dobrze, że się nie kurzy. Podczas spiętrzania chmur zjawiskowych
- potrafi nieźle wiać, a piaski niesione wiatrem z Pustynnego Kurortu są ostre.
- Byłabym załatwiona na cacy.
- - Dobrze, że się nie kurzy, bo byłabyś załatwiona na cacy – sapnął
- Druddigon sprawdzając kruchość mięsa na grillu przez naciskanie go kijkiem.
- - Co ty nie powiesz..? – spytałam zła. Miałam wrażenie, że czyta moje
- myśli. Nie, to niemożliwe – mruknęłam do siebie dodając sobie otuchy.
- - Przyszłam po Kocilinkę – odezwałam się biorąc głęboki wdech – albo
- oddasz ją dobrowolnie, albo…
- - albo co? – przerwał mi zerkając spode łba na mnie. Przerwał grillowanie
- z łapą zawieszoną wpół ruchu. Zrobiło się niezręcznie. Powoli przełknęłam ślinę
- wolnym ruchem ręki sięgając po pokeballa. Zamachnęłam się.
- - albo jajco! – krzyknęłam rzucając w niego Masterballem. To znaczy, tak
- mi się wydawało.
- Tutaj muszę wyjaśnić, że babski plecak pełen jest rupieci i dość trudno nad tym
- zapanować. Miał być Masterball, poleciał czerwony Pokeball. W zasadzie
- niewielka różnica, ale…
- Druddigon ryknął wściekły zaraz po tym, jak w Pokeballa złapał się grill wraz
- ze skwierczącym obiadem. Zamachnął się, aby mi przyłożyć i wysłać co
- najmniej na Górę Odwrotu.
- - Stop! - krzyknęłam unosząc dłoń i próbując zachować twarz w stanie
- niepokiereszowanym. - Chcesz mieć żarcie, przyprowadź księżniczkę Kocilinę!
- Żywą! – wrzasnęłam, żeby nie było wątpliwości. Sapał, ryczał, nawet patyk,
- który trzymał, wyrzucił w krzaki. Ale nie uderzył. Widać, dżentelmen.
- - Przyszłam po księżniczkę Kocilinę, wypuścisz ją, oddam ci grilla, innej
- opcji nie ma – powtórzyłam wycierając pot w czoła.
- - Nikomu jeszcze nie udało się pokonać Druddigona, a tym bardziej
- przekonać do uwolnienia mnie - odezwała się cicho księżniczka - dziękuję.
- Milczałam. Grzebiąc patykiem w ognisku mimowolnie dotknęłam kieszeni.
- Druddigon zdziwi się gdy zobaczy, że dostał pustego pokeballa. Pewnie pysk
- poczerwienieje mu ze złości. Szkoda, że tego nie zobaczę…
- * * *