Facebook
From Walloping Agouti, 2 Years ago, written in Plain Text.
Embed
Download Paste or View Raw
Hits: 169
  1. A co, jeśli Polska wprowadzi bezwarunkowy dochód podstawowy? "Albo 1500 zł dla każdego i nic, albo usługi publiczne"
  2.  
  3. Adriana Rozwadowska | 06 września 2021, 03:24
  4.  
  5.  
  6.  
  7. To musiała być kokieteria. Bo jak inaczej wyjaśnić słowa organizatorów eksperymentu, Niemieckiego Instytutu Badań nad Gospodarką (DIW) i stowarzyszenia Mój Dochód Podstawowy (MG), którzy obawiali się, że nie uda im się zebrać kompletu królików doświadczalnych? Jak do tej pory przecież każdy eksperyment z bezwarunkowym dochodem podstawowym (BDP) przykuwał uwagę całego świata. Nie inaczej stało się i tym razem.
  8.  
  9. - W lepszych momentach debata o bezwarunkowym dochodzie podstawowym przypomina salon filozoficzny, w gorszych - wojnę religijną. Po obu stronach jest obarczona stereotypami. My wolimy zbadać sprawę na chłodno - mówi Jürgen Schupp, prowadzący eksperyment badacz DIW.
  10.  
  11. Rekrutacja ruszyła w połowie sierpnia 2020 r. Już po 70 godz. liczba chętnych przekroczyła milion, a dwa tygodnie później – dwa miliony. Liczba miejsc? 122.
  12.  
  13. Kilka miesięcy temu, 1 czerwca 2021 r., garstka szczęśliwców, Niemek i Niemców, rozpoczęła udział w eksperymencie. Przez najbliższe trzy lata pobierać będą 1200 euro bez żadnych warunków. Poza jednym: raz na pół roku muszą wypełniać kwestionariusz, udzielając badaczom odpowiedzi na szereg pytań o swoje życie i samopoczucie. Ich doświadczenia zostaną następnie porównane z próbą kontrolną – ich statystycznymi bliźniakami, w których życiu nie zaszła zmiana w postaci nagłego zastrzyku bezwarunkowej gotówki.
  14.  
  15. Czego się dowiemy? Kiedy w 2017 r. startował słynny eksperyment prowadzony przez Kelę, „fiński ZUS", media wstrzymały oddech, spodziewając się przełomowych odkryć. A potem, z każdym miesiącem, zainteresowanie słabło. Okazało się, że owszem – wypłacane co miesiąc 560 euro spowodowało co prawda, że badani czuli się lepiej, ale zatrudnienie i inne wskaźniki ani drgnęły. I w tym przypadku wiele wskazuje na to, że wyniki nie okażą się spektakularne. Zwłaszcza, że już licząca 2 tys. osób fińska próba rozczarowywała. Jak wiele mogą powiedzieć nam doświadczenia 122 osób?
  16.  
  17. - Każdy eksperyment pokaże, że ludziom jest trochę lepiej, kiedy dostali tysiąc euro więcej. Problem w tym, że żaden nie pokaże, co się dzieje w skali kraju, kiedy musimy dać tysiąc euro wszystkim ludziom. Kiedy nie ma pieniędzy i trzeba ciąć wydatki na coś innego, a można było wydać na kogoś innego. Eksperymenty nie uchwytują głównego problemu BDP: że w skali makro to coś koszmarnie drogiego i nieefektywnego – mówi dr Paweł Bukowski z London School of Economics.
  18.  
  19. A co, gdyby BDP wprowadzić w Polsce? Celowo wybieram ekonomistów z łatką „prospołecznych". Takich, którzy nie zawsze i nie we wszystkim szukają powodów do oszczędności i cięć budżetowych i nie mówią wydatkom "nie" z zasady.
  20.  
  21. - Ze względu na panujący porządek społeczno-ekonomiczny przez większość życia wpisywałem bezwarunkowy dochód podstawowy gdzieś obok innych abstrakcyjnych rozważań, np. wielu idei marksistowskich. Po prostu trudno było mi wyobrazić sobie realnie istniejące siły, które byłyby zdolne coś podobnego wprowadzić – mówi Łukasz Komuda, ekonomista Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych.
  22.  
  23. Mijały lata. Najpierw o bezwarunkowym dochodzie podstawowym dyskutowano tylko na salach wykładowych, potem pojęcie popularyzował Guy Standing, najczęściej padało jednak w mało atrakcyjnym dla mainstreamu kontekście mglistych rozważań o przyszłości, kiedy to roboty zabiorą nam pracę, a my pozostaniemy bez zajęcia i środków do życia. Opodatkowanie posiadaczy robotów miałoby wtedy umożliwić wypłacanie ludziom BDP, ten zaś nakręcać popyt i umożliwiać ludziom kupowanie produktów od posiadaczy robotów – dzięki czemu świat kręciłby się dalej po staremu. Kolejne zagrażające procesy społeczne i ekonomiczne – kryzys z 2008 r., mnożące się populizmy – wywoływały lęki i potrzebę poszukiwania co raz to nowych recept.
  24.  
  25. A potem przyszedł rok 2016 – wszyscy moi rozmówcy wymieniają go jako kluczowy - i referendum w Szwajcarii.
  26.  
  27. Sprowokował je Daniel Häni, przedsiębiorca, twórca szwajcarskiej Inicjatywy Dochód Podstawowy. Sam o dochodzie podstawowym usłyszał w 1990 r., uparł się, nosił się latami, aż wreszcie 23 lata później zebrał 126 tys. podpisów pod wnioskiem o referendum w tej sprawie. Wiedział, co robi: w dniu, w którym składał wniosek o referendum w kancelarii premiera, przed urząd podjechała ciężarówka i wysypała 15 ton monet – 8 mln sztuk, po jednej dla każdego Szwajcara i Szwajcarki. I choć wkrótce 77 proc. z nich zagłosowało przeciwko dochodowi gwarantowanemu, Häni twierdzi, że było warto. Dlaczego? Bo przez kraj przetoczyła się debata, i dziś każdy już wie, czym jest BDP – a przed 2016 rokiem wiedziało niewielu. O górze monet napisano we wszystkich światowych mediach. Häni się nie myli - Komuda też ją widział.
  28.  
  29. - Mniej więcej wtedy byłem już gorącym zwolennikiem pomysłu, ale zacząłem intensywnie myśleć, dyskutować z kolegami ekonomistami, przybywało kolejnych lektur. I tak zdryfowałem od „dążmy do tego, ale to jak najszybciej!" ku „najpierw silna redystrybucja i solidne usługi publiczne, aż wpływy pozwolą na bezwarunkowy dochód podstawowy" – opowiada Komuda.
  30.  
  31. - Dlaczego? – pytam.
  32.  
  33. - Dlatego, że dochód gwarantowany nie zadziała tak, jak oczekujemy, jeśli nie będzie wystarczająco wysoki. Nie spełni wszystkich tych nadziei, jakie się w nim pokłada, a pokłada się ich wiele, jeśli wprowadzimy go na pół gwizdka. Ludzie nie zaczną oddawać się sztuce, rozkręcać biznesów, nie poczują się znacznie lepiej, bo dostali 500 zł. Na pół gwizdka to można co najwyżej budżet zarżnąć – odpowiada Komuda.
  34.  
  35. Ale zacznijmy od błyskawicznego przypomnienia, jakie to nadzieje.
  36.  
  37. Pod względem miejsc narodzin nasze życie bywa skrajnie niesprawiedliwe. Jedni przychodzą na świat w dobrze sytuowanych rodzinach, i trosk o byt nie miewają, inni miewają je codziennie. W efekcie dla jednych pandemia wiąże się przede wszystkim z nudą lockdownu, dla drugich - z zagrożeniem finansowym. A gdyby założyć, że każdy obywatel i obywatelka ma przyrodzoną godność, a więc i prawo do minimalnej kwoty pieniędzy, z której nie musi się tłumaczyć, spowiadać, i na którą nie musi zasłużyć pracą? Bo jest człowiekiem?
  38.  
  39. Koncepcja BDP zakłada, że każdy człowiek dostaje co miesiąc stałą kwotę pieniędzy - niezależnie od tego, czy pracuje, czy nie. Zyskuje dzięki temu podstawową wolność i minimalne bezpieczeństwo. Ma prawo powiedzieć „nie" pracodawcy – co podnosi siłę negocjacyjną pracowników, może podjąć się zajęć, które „nieomylny" rynek wycenia gorzej, choć te są niezwykle potrzebne – np. opieki nad osobami starszymi, albo zaryzykować i podjąć własną inicjatywę – bo ma na to środki, czy zająć się np. sztuką. Bo nie jest tak, że człowiek przyciśnięty do ściany, pozbawiony złotówki czy euro, głodny i upokorzony będzie chciał bardziej, pracował szybciej i inwestował roztropniej. Nie. Będzie sparaliżowany strachem, zdemotywowany, pozbawiony sił i środków, którymi mógłby ryzykować.
  40.  
  41. BDP jako finansowa poduszka bezpieczeństwa ma też wpływać na dobrostan obywateli i obywatelek, sprawiać, że ci czują się lepiej fizycznie i psychicznie. Zyskiwać może też państwo – bo skomplikowany system świadczeń socjalnych można zastąpić jednym świadczeniem lub przynajmniej znacznie go uprościć, a dzięki temu odchudzić administrację. Wreszcie – w kryzysach, jak choćby w trwającej właśnie pandemii – dochód gwarantowany może być kołem ratunkowym dla milionów. 7 sierpnia br. na ulice Buenos Aires wyszły tysiące związkowców. Tego właśnie żądali: wprowadzenia BDP, aby już żadna kolejna fala koronawirusa ani żaden inny kryzys z dnia na dzień nie wyrzucił setek tysięcy czy milionów najuboższych za burtę. Bo bogatsi z czy bez BDP sobie poradzą.
  42.  
  43. Koncept wydaje się tak prosty, że skłania do uproszczeń typu „czy się stoi, czy się leży". Ale że to nie takie proste, pokazują setki badań. Wróćmy jednak najpierw do Łukasza Komudy
  44.  
  45. - Wyobraź sobie. Żeby to zadziałało, czyli żeby obywatel Polski czuł się bezpiecznie, mógł złożyć wypowiedzenie, zająć się czymś, czym zawsze chciał, bo ma dochód gwarantowany, to musi być kwota istotnie powyżej tysiąca złotych na rękę. I teraz: 1500 zł razy 30 mln dorosłych Polaków razy 12 miesięcy to jest 540 mld zł. Czyli łącznie kwota istotnie większa niż budżet centralny – tłumaczy Łukasz Komuda. – I to nas stawia w pozycji albo-albo. Albo dochód podstawowy i nic, albo usługi publiczne. Dlatego to nierozsądne. Bo ja za tysiąc pięćset nie uskładam na terapię na raka ani na studia, a państwo tu abdykuje. Wypłacimy po tysiąc pięćset wszystkim, najuboższym i najbogatszym, to jeszcze bardziej nakręcimy nierówności, a na edukację czy zdrowie stać będzie już tylko zamożnych, bo państwo tych usług nam nie da. Taniej i skuteczniej dobrostan obywateli można poprawiać tu i teraz przez tanie usługi publiczne, ochronę zdrowia, mieszkalnictwo, transport.
  46.  
  47. - Ale prócz szukania cięć można poszukać wpływów.
  48.  
  49. - Tak. Słucham o tym, że to mogą być wpływy z surowców, ale nie mamy surowców. Pojawia się pomysł wprowadzenia podatku od nieruchomości i kapitału. Czekam na poważną debatę, kiedy padną konkretne kwoty. Nie ma jej, więc przeanalizowałem to sam na bazie raportów NBP i Credit Suisse. I zwyczajnie mamy za mało majątku per capita, jesteśmy za mało zamożni. 20 mld tak znajdziemy, ale my mamy znaleźć np. 200! Dalej: podatki pośrednie typu VAT czy akcyza – to kontrskuteczne, z jednej strony dajemy świadczenie, które ma zaspokoić minimalne potrzeby, z drugiej dowalimy podatki, które to świadczenie zjedzą – tłumaczy Komuda.
  50.  
  51. - A co powiesz na to: to jest do zrealizowania. Ale trzeba nie tyle zreformować system podatkowy, ale wywalić go do góry nogami, każdy jeden podatek, i dołożyć masę nowych. W sposób tak rewolucyjny, na jaki nikt się nie zgodzi?
  52.  
  53. - A tu się zgodzę. Podatki są rzeczą bardzo trudną do zmiany, to nie tylko polska specyfika, ale rzecz, która może wywrócić każdy rząd. Jeśli w "Nowym Ładzie" pada propozycja, która pomaga 60-proc. społeczeństwa, 20 proc. nie odczuje w jej efekcie zmiany, a straci na niej 20 proc. najlepiej sytuowanych, a w mediach powstaje z tego narracja, że to rzeź klasy średniej, to o czym my tu mówimy? – mówi Komuda. – Więc zwiększajmy wydatki, nawet w oparciu o MMT (Nowoczesna Teoria Monetarna), ale priorytetem powinny być usługi publiczne. A potem dojdziemy do dochodu gwarantowanego.
  54.  
  55. - Kiedy?
  56.  
  57. Komuda: - Kiedy do neurologa zapiszą mnie na za dwa tygodnie, a nie na za dwa lata. Wtedy możemy zaszaleć i nawet bogatym wypłacać po 1500 zł.
  58.  
  59. - Przyznaję, że ta ekspansja zainteresowania dochodem podstawowym jest niezwykła – mówi dr hab. Michał Brzeziński, ekonomista z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego.
  60.  
  61. Z zupełnie egzotyczną wtedy ideą bezwarunkowego dochodu podstawowego po raz pierwszy zetknął się w latach 90., kiedy ta krążyła jeszcze tylko wśród pasjonatów filozofii politycznej.
  62.  
  63. - To, co wciąż jest dla mnie w niej atrakcyjne, to ta prawdziwa wolność dla wszystkich, nie ta formalna, związana z brakiem ograniczeń, ale związana z posiadaniem środków do choćby skromnego realizowania siebie, bycia niezależnym od pracodawcy, państwa. I to jest pociągające. A co się zmieniło w moich zapatrywaniach przez te ponad 20 lat? Pojawiły się analizy wykonalności – opowiada Brzeziński. I z właściwym sobie dystansem na wstępie mówi: nie jest entuzjastą, nie jest sceptykiem, do sprawy stara się podchodzić beznamiętnie.
  64.  
  65. - Mogę jedynie powiedzieć, jaki konsensus wyłania się z literatury ekonomicznej. A wyłania się taki, że jeśli chodzi o kraje słabo rozwinięte i rozwijające się, dochód gwarantowany może być efektywną polityką. Jeśli w danym kraju biednych jest dużo, to taki transfer wypłacany wszystkim jak leci, i tak w większości będzie przypadał biednym. Po drugie, identyfikowanie osób potrzebujących w krajach o słabo rozwiniętej infrastrukturze jest utrudnione. Dlatego w takich miejscach BDP to rozwiązanie, które nawet wybitni ekonomiści traktują poważnie – tłumaczy Brzeziński. – Ale w bogatych krajach jest inaczej. Panuje konsens, że tu nawet biedni na BDP mogliby stracić.
  66.  
  67. Dlaczego? Bo, tłumaczy Brzeziński, jeśli wypłacamy wszystkim po równo gigantyczne pieniądze, duża część trafia do bogatych. Ale żeby w ogóle te środki wypłacić, najpierw musimy je znaleźć. Podnosimy więc podatki lub tniemy po usługach publicznych albo innych świadczeniach. I tak może się zdarzyć, że stracą na tym biedniejsi – dostaną transfer w miejsce innego transferu (np. otrzymają BDP w miejsce zasiłku, albo BDP kosztem gorszej ochrony zdrowia), bogatsi zaś zyskają (np. dostaną BDP, kiedy zasiłek nigdy im nie przysługiwał, a na ochronę zdrowia stać ich prywatnie). Dlatego w bogatszych państwach rezygnowanie z celowej, adresowanej do konkretnych grup pomocy nie ma sensu – zastępuje się bowiem narzędzie skuteczne bardziej przypadkowym.
  68.  
  69. - Jak dotąd nie znalazłem żadnych porządnych analiz czyjegokolwiek autorstwa, które pokazywałyby, czy dałoby się sfinansować BDP w Polsce, ale znam takie dla krajów na podobnym poziomie rozwoju, czyli Rosji czy Chile – tłumaczy Brzeziński. - Gdyby dochód podstawowy miał być neutralny budżetowo, a więc nie prowadzić do podniesienia podatków, okazałby się kosztowny nawet dla biednych: to znaczy, że otrzymywaliby gorsze transfery. Jeśli z kolei chcielibyśmy ustalić BDP na takim poziomie, żeby zlikwidować absolutne ubóstwo w Polsce, tj. mniej więcej 500-600 zł, to już w tym przypadku koszt wahałby się na poziomie 10 proc. PKB, co oznacza, że należałoby podnieść podatki o 5 proc. i obciąć wydatki o 5 proc. A to już sporo. A umówmy się, 500 zł to nie jest porywająca kwota. Pytanie, czy warto.
  70.  
  71. - Chciałby pan dochodu podstawowego w Polsce? – pytam Brzezińskiego.
  72.  
  73. Brzeziński: - BDP jest kosztowny i wprowadzenie go teraz pogorszy sytuację osób w najtrudniejszej sytuacji materialnej. Tak, chciałbym, kiedy będziemy dwa, może trzy razy bogatsi. Za 50, może 100 lat.
  74.  
  75. Czy wypłacanie wszystkim stałej kwoty pieniędzy rozleniwi i zdemotywuje społeczeństwo? Zostało to już sprawdzone w klasycznych eksperymentach z bezwarunkowym dochodem podstawowym w Indiach czy Ugandzie. To także one pokazują podstawową różnicę pomiędzy stosowaniem BDP w krajach bogatych, a rozwijających się.
  76.  
  77. Kiedy w 2019 r. zakończył się eksperyment fiński, prowadzący go prof. Olli Kangas nie krył rozczarowania. Liczył, że 560 euro wypłacane 2 tys. osób spowoduje wzrost zatrudnienia. Tak się zdarzało: np. Tanja, młoda dziewczyna na utrzymaniu matki, dzięki pierwszym wyłącznie własnym pieniądzom zyskała wiarę w siebie i podjęła pierwszą pracę (bo tak niskopłatną, że tylko dzięki BDP była w stanie się utrzymać), a kiedy eksperyment się kończył – ze strachu przed utratą kruchej niezależności – złożyła wniosek o awans. Dochód podstawowy pozwolił jej ruszyć z miejsca. Jednak cały raport pokazywał, że generalnie – choć stan zdrowia psychicznego i fizycznego badanych się poprawił – to wzrost zatrudnienia nie okazał się istotny statystycznie.
  78.  
  79. Inaczej potoczyły się losy badanych w Indiach i Ugandzie. Wbrew obiegowym mądrościom, jakoby skrajna bieda miała mobilizować do działania, tam dopiero wręczenie gotówki ludziom bez żadnych środków do życia spowodowało wzrost ich aktywności ekonomicznej. Wyjaśnienie jest banalnie proste: trudno stawić się na rozmowie o pracę, kiedy nie ma się na bilet do pobliskiego miasta, ani nawet na chleb, żeby mieć na tę podróż siły.
  80.  
  81. W Indiach w eksperymencie udział brały całe wioski. Mieszkańcy zrzucali się na narzędzia do pracy, zakładali spółdzielnie, zarybiali stawy, kupowali maszyny do szycia, dzielili zyskami. Szczególnie wzrosła niezależność i aktywność ekonomiczna kobiet. W Ugandzie rozkwitła z kolei drobna przedsiębiorczość – powstawały małe firmy, a wokół nich kolejne. Badania w Indiach i Afryce pokazały, że to właśnie paradoksalnie „rozdawanie" gotówki wszystkim potrafi przywrócić ludzi na rynek pracy – mówi o tym m.in. ekonomistka Esther Duflo, ubiegłoroczna noblistka.
  82.  
  83. Kiedy w 2019 r. eksperyment w Finlandii dobiegł końca, zapytałam prof. Kangasa, czy zgadza się z tym podziałem – może faktycznie BDP to narzędzie, które sprawdza się w krajach biednych, gdzie każda pomoc finansowa umożliwia wyrwanie się ze skrajnej biedy, nie ma zaś racji bytu w Europie, gdzie 560 euro niewielu (przynajmniej w Finlandii) zrobi różnicę?
  84.  
  85. – W krajach, w których opieka społeczna niemal nie istnieje, dochód podstawowy zawsze będzie pozytywną terapią szokową. W krajach rozwiniętych korzyści będą mniej zauważalne, ale to nie jest dobry argument przeciwko. Że korzyści są mnie zauważalne, trudniejsze do uchwycenia, nie znaczy, że narzędzie należy spisać na straty – niemal oburzył się Kangas.
  86.  
  87. - Widzisz jakąś zmianę w myśleniu o bezwarunkowym dochodzie podstawowym, która zaszła w ostatnich latach na London School of Economics? – pytam Pawła Bukowskiego.
  88.  
  89. - Pomysł wciąż funkcjonuje, kiedy mowa o krajach rozwijających się, gdzie państwo jest słabe i panuje korupcja. Kiedy myślimy o państwach rozwiniętych, to margines, raczej mówi się o podatku majątkowym. I dobrze, bo to ważniejszy temat – odpowiada Bukowski. I co drugie zdanie powtarza: „ale po co".
  90.  
  91. - Już przy 500 zł, a to nędzny transfer, który niczego by nie załatwił, skala kosztów byłaby olbrzymia, ale pytanie po co? Pojawia się odpowiedź zwolenników BDP, że dochód podstawowy daje wolność. Ale czy 500 zł naprawdę da nam tę wolność? I to ludziom wystarczy, żeby poczuć się wolnymi? – mówi Bukowski.
  92.  
  93. Możliwości implementacji BDP jest nieskończona liczba. Można wprowadzić dochód gwarantowany i zostawić cały istniejący system świadczeń, ale można – a zazwyczaj trzeba - też go okroić.
  94.  
  95. - Większość zwolenników BDP w Polsce twierdzi, że dochód podstawowy powinien być wprowadzony jako dodatek do już istniejących świadczeń. Tylko że BDP na poziomie połowy mediany wynagrodzeń, czyli 1500 zł, co i tak nie zaspokoiłoby wszystkich potrzeb, to wydatek rzędu 25 proc. PKB, ponad 500 mld zł. Zakładając, że nie tniemy po szkołach i ochronie zdrowia, jest zwyczajnie nierealne znaleźć te pieniądze, bo mówimy o zwiększeniu wydatków państwa o prawie połowę! Musielibyśmy podnieść podatki, a wiemy, jak to wygląda z reformami fiskalnymi. Próbujemy to zrobić od 25 lat i nie wychodzi. Surowców Polska nie ma. Dług publiczny jest ryzykowny – bo i tak skończy się kiedyś spłatą z podatków – tłumaczy Paweł Bukowski. -  Realne jest za to zastąpienie innych programów dochodem podstawowym. W efekcie zamiast programów, które wspierają biednych, samotne matki czy inne osoby potrzebujące bardzo konkretnego wsparcia, będziemy mieli jeden płaski, prymitywny wręcz transfer. A tego chyba nie chcemy? To jest obcinanie państwu rąk.
  96.  
  97. - A nawet jeśli wprowadzilibyśmy BDP, nie ograniczając innych świadczeń, dla mnie wciąż nie jest jasne, po co to robić. Po co dawać wszystkim po 1500 zł, czemu nie nauczycielom, czemu nie zainwestować w związki zawodowe? Czemu nie w zasiłki dla bezrobotnych, żeby szybciej stawali na nogi i wracali do pracy? Czy więcej wolności dam człowiekowi, inwestując w jego edukację, w jego zdrowie, w związki zawodowe, które będą o niego walczyć w jego miejscu pracy, czy dając po 500 zł jemu i milionerowi i zostawiając ich samopas? – pyta Bukowski.
  98.  
  99. - Gdy słyszę, że na bezwarunkowy dochód podstawowy nas nie stać, że może kiedyś, gdy będziemy bogaci, to przypominam sobie znany mem z kwadratowymi kołami, których nie ma czasu zastąpić okrągłymi - mówi Maciej Szlinder. - Jest dokładnie odwrotnie. Nie stać nas na marnowanie potencjału milionów ludzi, pozwalając, by żyli w ubóstwie, pogłębianym przez nierówności stresie lub niepewności nie pozwalającej podejmować dobrych życiowych decyzji w długim okresie. Każda złotówka wydana dziś na zmniejszenie ubóstwa, nierówności i niepewności zwróci się wielokrotnie jutro i pojutrze.
  100.  
  101. Szlinder jest doktorem filozofii, prezesem Polskiej Sieci Dochodu Podstawowego, bez wątpliwości najbardziej aktywnym i wytrwałym polskim popularyzatorem bezwarunkowego dochodu podstawowego, oraz autorem książki o BDP. Od kilku lat zasiada też w zarządzie krajowym partii Razem, która postulatu wprowadzenia BDP w programie nie ma (mają go wyłącznie Zieloni). Razem proponuje za to programy pilotażowe oraz dywidendę obywatelską w całej Unii Europejskiej. Na Twitterze Bukowski, Brzeziński i Szlinder o BDP stoczyli dziesiątki – jeśli nie setki – bojów.
  102.  
  103. - Ale wielu ekonomistów zorientowanych lewicowo, chcących zmniejszać ubóstwo, nierówności i niepewność, uważa, że te złotówki można wydać lepiej, inwestując je w usługi publiczne, w zdrowie czy edukację, a nie po prostu rozdając i biednym i bogatym? - pytam Szlindera.
  104.  
  105. - To pytanie z gatunku, czy lepiej mieć nogę, czy rękę. Albo jakby powiedzieć, że nie możemy utrzymać bezpłatnego szkolnictwa, bo trzeba zwiększyć nakłady na ochronę zdrowia. Usługi publiczne są bardzo ważne, ale nie da się walczyć z ubóstwem czy nierównościami jedynie za ich pomocą - odpowiada Maciej Szlinder. - Zresztą społeczeństwo, w którym nie musimy obawiać się, że nie będzie co do garnka włożyć, albo że trzeba będzie podjąć każdą, choćby niskopłatną, upadlającą i marnującą zdolności pracę, to społeczeństwo, które jest także zdrowsze i mniej obciąża system ochrony zdrowia. Świadczenia i usługi publiczne wzajemnie na siebie wpływają i muszą iść w dobrze działającym państwie opiekuńczym ręka w rękę.
  106.  
  107. Jego zdaniem wprowadzenie gwarantowanego dochodu podstawowego jest realne i nie wpłynie na dostępność usług publicznych. Jak?
  108.  
  109. - Konieczna jest kombinacja różnych form finansowania. W tym dwie niepopularne: podwyżka podatków i zwiększenie deficytu - tłumaczy Szlinder. - Ta pierwsza wcale nie musi wiązać się z jakimiś kosmicznymi zmianami stawek. Wykazał to nawet ostatnio w swojej analizie przeciwnik dochodu gwarantowanego Rafał Trzeciakowski z Forum Obywatelskiego Rozwoju Leszka Balcerowicza. Pokazywałem to też w swojej książce – istotną część finansowania da się uzyskać choćby z likwidacji różnych ulg podatkowych, z których w największym stopniu korzystają bogatsi.
  110.  
  111. - Ale boimy się deficytu. I kiedyś trzeba będzie go spłacić. Najpewniej z podatków?
  112.  
  113. - Nie powinniśmy się go aż tak obawiać. To, czego nauczył nas kryzys związany z pandemią COVID-19, to znacznie większa zdolność finansowania wydatków właśnie za pomocą długu - uważa Szlinder. - Mądre sięganie po deficyt prowadzi do większego wzrostu i wpływów budżetowych w przyszłości.
  114.  
  115. Jest jeszcze jeden powód, dla którego Szlinder popiera BDP: jego zdaniem trudno zwalczyć ubóstwo, zmniejszyć nierówności i niepewność poprzez świadczenia kierowane wyłącznie od osób potrzebujących, bo nawet w krajach rozwiniętych, tych z rozbudowaną i sprawną pomocą społeczną, często nie trafiają one do znacznej części uprawnionych - ci nie pobierają ich z braku wiedzy lub zdolności przejścia skomplikowanych procedur. Albo po prostu ze wstydu - bo zgłaszanie się po pomoc jest psychologicznie niezwykle trudne, oznacza bowiem przyznanie się do życiowej porażki.
  116.  
  117. Jednak zdaniem Rafała Trzeciakowskiego z FOR, na którego powołuje się Szlinder, analiza, którą przeprowadził, pokazała, że podwyżki podatków, które musiałyby zostać wprowadzone, aby sfinansować BDP, byłby wysokie. I znów percepcja tych samych danych jest skrajnie odmienna.
  118.  
  119. - Rozważaliśmy scenariusz, w którym gwarantowany dochód podstawowy wynosiłby 1200 zł na dorosłego obywatela i 600 zł na dziecko. Kosztowałoby to blisko 400 mld zł. Dużo – mówi dr Jakub Sawulski, kierownik zespołu makroekonomii w Polskim Instytucie Ekonomicznym (PIE). - W tej chwili wszystkie wydatki państwa to ok. 1300 mld zł, musiałyby więc wzrosnąć o jakieś 30 proc.
  120.  
  121. Dla porównania: na edukację przeznaczamy obecnie 106 mld zł, na ochronę zdrowia 102 mld zł, na cały system zabezpieczeń społecznych zaś - 343 mld zł. Spożytkowanie – gdyby je znaleźć – tych 400 mld zł na usługi publiczne, mogłoby niemal podwoić nakłady na zdrowie, edukację i celowo adresowaną politykę społeczną.
  122.  
  123. - Należę do tej grupy ekonomistów, która opowiada się za rozwijaniem adresowanych usług, a nie systemu, z którego będzie korzystało wiele osób, które wsparcia nie potrzebują. To spowodowałoby zwykłe zmarnowanie zasobów. Szkoda ich, zwłaszcza że potrafimy już naprawdę precyzyjnie adresować świadczenia – tłumaczy Sawulski.
  124.  
  125. PIE to państwowy instytut badawczy, który na początku tego roku opublikował pierwsze badanie polskich postaw wobec bezwarunkowego dochodu podstawowego. Do tej pory wiedzieliśmy tylko tyle, że wg instytutu Dalia Research 68 proc. obywateli i obywatelek Unii Europejskiej poparłoby „jakąś formę BDP". Znane są też badania niemieckie – tam BDP popiera mniej więcej co drugi badany. Problem w tym, że jeśli mocniej podrapać, okazuje się, że dochód ma być, ale nie taki bezwarunkowy – zazwyczaj jednak badani opowiadają się za jakimiś ograniczeniami, np. minimalnym wymaganym stażem pracy. A co sądzą Polacy?
  126.  
  127. Przede wszystkim niewielu sądzi cokolwiek. Na pierwsze zadane przez PIE pytanie – co to jest bezwarunkowy dochód podstawowy – odpowiedzi udzielić potrafiło zaledwie 13 proc. badanych. A z tego wynika, że debata w Polsce wciąż jest hermetyczna.
  128.  
  129. PIE wyjaśnił więc pozostałym 87 proc., na czym polega koncepcja, i zapytał ponownie: czy poparliby wprowadzenie bezwarunkowego dochodu podstawowego w Polsce?
  130.  
  131. - I tu było drugie zaskoczenie, bo nie spodziewaliśmy się aż tak wysokiego poparcia. 51 proc. opowiedziało się za, 49 proc. przeciw. To niezwykle dużo – mówi Jakub Sawulski. – Ale gdy już w trzecim kroku wyjaśniliśmy, że wprowadzenie BDP musiałoby wiązać się ze wzrostem zadłużenia, cięciami innych świadczeń, podwyżką podatków lub ich kombinacją, to liczba zwolenników spadła do 30 proc. Ale wciąż wydaje mi się to bardzo wysokim wynikiem.
  132.  
  133. Poparcie zależy od zasobu wiedzy – im ta większa, tym częściej jesteśmy na tak. W grupie osób, które zadeklarowały, że na co dzień śledzą debatę o BDP, „za" opowiedziało się 62 proc.
  134.  
  135. Finansowanie może być jednym z potencjalnych czynników, które decydować będą o poparciu dla BDP. Ale jest i drugi, być może – szczególnie w Polsce, od zawsze szorującej o dno w rankingach zaufania społecznego – ważniejszy: zła opinia o innych.
  136.  
  137. PIE zadał badanym dwa kolejne pytania. Pierwsze: czy gdybyś otrzymał 1200 zł bez żadnych warunków, kontynuowałbyś pracę zawodową? I drugie: czy gdyby inni otrzymali 1200 zł bez żadnych warunków – wciąż pracowaliby zawodowo?
  138.  
  139. Odpowiedzi: 73 proc. badanych nie miało żadnych wątpliwości – mimo nagłego zastrzyku gotówki oni osobiście wciąż chodziliby do pracy. 78 proc. nie wahało się też: jeśli państwo wręczy nagle gotówkę innym – ich sąsiadom, znajomym i przechodniom – ci inni z pewnością z miejsca pracę porzucą.
  140.  
  141. Sawulski: - Eksperymenty tego nie potwierdzają. Jedyny zbliżony efekt, jaki zauważono, jest taki, że część osób, tzw. second earners, zwłaszcza w rodzinach z dziećmi, zmniejsza liczbę godzin pracy, żeby poświęcić więcej czasu dzieciom. Trudno tu jednak mówić o lenistwie.
  142.  
  143. Wg danych PIE większe poparcie dla BDP wyrażają osoby pracujące na umowach cywilnoprawnych, znajdujące się w niestabilnej sytuacji finansowej i o słabej pozycji na rynku pracy. Może to ci leniwi? Niekoniecznie. Zgodnie z danymi Eurostatu w Polsce zagrożonych ubóstwem jest 5,5 mln osób, z czego aż 1,7 mln to tzw. pracujący biedni, czyli osoby, które nie są w stanie utrzymać się i nie posiadają żadnej finansowej poduszki bezpieczeństwa pomimo pracy. Do takich osób BDP musi przemawiać. I dla nich jest zaprojektowany – osób pracujących w prekaryjnych warunkach. A tych jest coraz więcej, bo kurczy się liczba prac średniego szczebla.
  144.  
  145. Ten argument w debacie o bezwarunkowym dochodzie podstawowym pada niezwykle rzadko, a jest godny uwagi: BDP mógłby stać się też narzędziem emancypacji dla tysięcy kobiet, które partnerzy przywiązali do siebie za pomocą dzieci i przymusu ekonomicznego. Niewielka gotówka mogłaby sprawić, że być może części z nich udałoby się od nich uwolnić.
  146.  
  147. - Widzę tu potencjał, ale widzę i haczyk – odpowiada prof. Anna Zachorowska-Mazurkiewicz, ekonomistka z Instytutu Ekonomii i Zarządzania Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Bo z drugiej strony może to dać argument zwolennikom tradycyjnego podziału ról, że kobiety, z racji tego, że otrzymują już jakiś tam podstawowy dochód, nie muszą już podejmować pracy i mogą zajmować się tym, do czego zostały stworzone, co sprawia im największą radość, czyli zająć się domem. I tak zostaną wypchnięte z rynku pracy przy pomocy pozytywnego z założenia instrumentu, który miał za zadanie przyczynić się do wolności i wyboru, a będzie oznaczał pułapkę. Tak jak w przypadku 500+, gdzie wiele kobiet odeszło z rynku pracy, bo tak im się w tym momencie bardziej opłacało finansowo, ale nie oznaczało to wcale, że nie chciały pracować. Po prostu w tamtym momencie nie miały innego wyboru. Niskie płace, praca słabej jakości, brak miejsc w przedszkolach, i świadczenie z drugiej strony. Stanęły przed wyborem i dokonały najlepszego w tamtym momencie.
  148.  
  149. Dlatego zdaniem Zachorowskiej-Mazurkiewicz - żeby BDP spełnił swoją rolę i w tym zakresie - nie może być wprowadzony szybko i byle jak, ale musi zostać powiązany z innymi instrumentami: czyli zagwarantowanymi miejscami w żłobkach i przedszkolach, usługami publicznymi na dobrym poziomie. Tylko wtedy kobieta będzie miała prawdziwą wolność wyboru - czy faktycznie chce zostać w domu i spędzać czas z dziećmi, czy też – dzięki BDP – rozwijać własny biznes, zmienić pracę na inną albo robić cokolwiek przyjdzie jej do głowy. A na to – zagwarantowanie jej wsparcia instytucjonalnego - też trzeba mieć pieniądze.
  150.  
  151. Czy i kiedy bezwarunkowy dochód podstawowy pojawi się w Polsce?
  152.  
  153. Niestety politycy – niezależnie od barw politycznych (prócz przedstawicieli partii Razem) – nie chcieli podjąć tematu. Już program Rodzina 500+ powodował przecież, że musieli gryźć się w języki. Nawet na Lewicy, do której należy Szlinder, byłby problem z przeforsowaniem pomysłu: zbyt wielką część elektoratu Wiosny czy SLD stanowią osoby o poglądach liberalnych, dla których na środki do życia trzeba sobie zasłużyć.
  154.  
  155. - Wydaje mi się, i mówię to z dużym przekonaniem, że gdyby politycy zaczęli szeroko rozmawiać o dochodzie podstawowym, a jakaś partia wyszła z taką propozycją, poparcie w naszym badaniu byłoby mniejsze, bo ten wysoki odsetek wynika po prostu z małej wiedzy o rozwiązaniu – uważa Jakub Sawulski. I dodaje: - Bardzo chciałbym zobaczyć jakieś państwo, które na serio wprowadza BDP, i obserwować skutki nie tylko w ramach eksperymentu. Ale nie chciałbym raczej, żeby to była Polska.
  156.  
  157. - Nie ma siły politycznej, która od dłuższego czasu sączyłaby takie rozwiązanie do głów Polaków, pokazywała, że to możliwe i w zasięgu. I że na tej reformie może i 30 proc. społeczeństwa straci, ale przecież potrzebujemy głębszej redystrybucji, która popchnie nas w słusznym kierunku i rozwiąże problem nierówności – mówi Łukasz Komuda. - A przecież nierówności im większe, tym trudniej będzie się z nimi uporać, bo to taka kula śnieżna: niewielka grupa ma coraz więcej pieniędzy, a więc i coraz większe możliwości lobbingowe. Ale nie widzę żadnego podłoża. Dla mnie bezwarunkowy dochód podstawowy w Polsce jest ekstremalnie mało prawdopodobny. Już bardziej wierzę, że znajdziemy nowe, obfite i tanie w wydobyciu pokłady ropy naftowej koło Karlina. Albo w te łupki, które uczynią z nas drugą Norwegię.
  158.  
  159. -----
  160.  
  161. Adriana Rozwadowska: Interesują Cię tematy związane z rynkiem pracy i polityką społeczną? Zapraszam na mój profil na Facebooku i do korespondencji mailowej: [email protected]
  162.  
  163. Generated by @WPWB_bot on Telegram