- "Zawiadamiamy, iż zarząd Poczty Polskiej S.A. [...], reprezentowany przez panów Tomasza Zdzikot - prezes, Grzegorza Kurdziel - wiceprezes, Pawła Przychodzeń - wiceprezes, Tomasz Janka - wiceprezes, Tomasz Cicirko - wiceprezes, Andrzeja Bodziony - wiceprezes, w naszej ocenie, poprzez wyprowadzenie ze spółki bez żadnych podstaw prawnych kwoty 68 896 820 zł [...], dopuścili się działania na szkodę zarządzanej przez nich spółki" - czytamy w doniesieniu złożonym do prokuratury Warszawa-Mokotów przez Piotra Moniuszkę oraz jego zastępcę Józefa Grabarczyka.
- Zawiadomienie to pokłosie artykułu Szymona Jadczaka z TVN24, który dotarł do czterech umów i faktur opiewających na prawie 70 mln zł. Poczta Polska wynajęła firmy do skompletowania pakietów wyborczych i dostarczenia worków, gdzie miały trafić karty przed przewiezieniem ich do urn wyborczych.
- Wybory prezydenckie 2020. Poczta organizatorem
- To Mateusz Morawiecki zlecił 16 kwietnia poczcie oraz Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych organizację wyborów w samym środku pandemii koronawirusa.
- PWPW obciążono drukiem kart, a pocztę kwestiami organizacyjnymi - w tym zapewnieniem "niezbędnej infrastruktury", "zasobów materialnych i kadrowych". Nadzór nad działaniami poczty zlecono Ministerstwu Aktywów Państwowych zarządzanych przez Jacka Sasina.
- Ostatecznie do wyborów nie doszło, ale 30 mln niewykorzystanych kart wyborczych oraz faktury pozostały. Na razie spłacono 26 mln zł zobowiązań.
- Karty wyborcze na papier toaletowy?
- - Jedynym miejscem do przetrzymywania tak dużej liczby kart wyborczych jest wynajmowany przez pocztę magazyn w Łodzi. Kiedyś była tam centralna sortownia gabarytów - tłumaczy Piotr Moniuszko, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty. - Magazyn jest ochraniany przez ochronę fizyczną i techniczną, czyli każdego dnia spółka płaci jeszcze za wynajem magazynu na nikomu niepotrzebne karty. Taka ilość pakietów, jak ktoś to podliczył, to jest 14 pełnych TIR-ów wypakowanych od początku do końca paletami.
- Moniuszko podejrzewa, że podana przez TVN24 kwota i tak jest zaniżona.
- - Gdzie są faktury dotyczące transportu? Ile kosztował transport? - zastanawia się związkowiec. - I co się teraz stanie z milionami kart? Kto zapłaci za utylizację? A może karty zostaną przetworzone na papier toaletowy? Przecież do niczego już się nie nadają.
- Natomiast gdyby doszło do wyborów, to kosztowałyby znacznie więcej. Piotr Moniuszko wskazuje, że jeśli listonosz miałby otrzymywać 2 zł brutto od każdego doręczonego pakietu, to spółka musiałaby wypłacić dodatkowe 120 mln zł. Bo pakiety miały być roznoszone w parach.
- Gorszy stan finansowy spółki
- 19 maja do 85 zakładowych związków zawodowych poczty skierowano pismo, w którym spółka informuje, iż z powodu epidemii koronawirusa "przychody Poczty Polskiej S.A. w istotny sposób odbiegają od wartości przyjętych w planie rzeczowo-finansowym na 2020 rok."
- W piśmie podpisanym przez Jerzego Skibniewskiego, pełnomocnika zarządu i dyrektora ds. dialogu społecznego czytamy: "W związku z prognozowanym dalszym spadkiem przychodów, Poczta Polska S.A. będzie zmuszona dokonać znacznej redukcji kosztów funkcjonowania. Spółka nie ma możliwości błyskawicznego ograniczenia kosztów w takim stopniu, który zrekompensowałby lukę po stronie przychodowej. Nie jest również możliwe pełne ograniczenie kosztów bezpośrednio związanych ze świadczonymi usługami."
- Dlatego zarząd spółki podjął decyzję o braku wypłaty premii rocznej dla pracowników spółki nieobjętych postanowieniami Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy.
- W wewnętrznym komunikacie spółki poinformowano, że za spadek przychodów odpowiedzialna jest epidemia koronawirusa. Dlatego premii za 2019 r. nie otrzyma też kadra menedżerska.
- - Sytuacja związana z wpływem koronawirusa na gospodarkę dla wszystkich firm nie tylko w Polsce, ale i na świecie, w tym także dla naszej była dużym ciosem. Dodatkowo, przewidujemy m. in. ze względu oszczędności, których będą szukać nasi klienci i przyśpieszenie zmian zapoczątkowanych przez epidemię, w tym szukanie przez klientów e-zamienników usług, dalszy spadek przychodów - wyjaśnił Grzegorz Kurdziel, wiceprezes Zarządu Poczty Polskiej ds. sprzedaży.
- Czyste ręce Sasina
- Piotr Moniuszko: - Ręce opadają. Jak można bez żadnego trybu, bez żadnej umowy wydać 70 mln zł, jeżeli 70 proc. załogi od lat otrzymuje wynagrodzenia na poziomie płacy minimalnej i nie ma podwyżki lub poprawy warunków pracy? To jest przerażające. Dlatego złożyliśmy zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Zarząd PP S.A.. Wyrzucono kupę pieniędzy w błoto i teraz nie ma winnych. Wicepremier Jacek Sasin wiedział co robi, załatwiając wszystko "na gębę". Nie można mu niczego udowodnić
- Sam minister przyznał w rozmowie z TVN24, że „Ministerstwo Aktywów Państwowych nie zawierało z Pocztą Polską żadnej umowy dotyczącej organizacji wyborów”.
- - Czytałem, że teraz rząd szuka podstaw prawnych, w jaki sposób zwrócić poczcie te 70 mln zł. To nie może być darowizna, bo Unia Europejska uzna takie działanie za nieuprawnioną pomoc publiczną. To są pieniądze pracowników i do nich powinny wrócić - zauważa Moniuszko. I dodaje, że rok temu sam został zwolniony dyscyplinarnie. Powodem był jego wpis na Facebooku o możliwym złożeniu wniosku o upadłość poczty.
- - Zarzucono mi działalność na szkodę spółki, ale nadal nie wykazano, jaką szkodę poczta poniosła. Tutaj mamy wyrzucone co najmniej 70 mln zł oraz roztrwonione setki godzin pracy pracowników zaangażowanych w przygotowania do wyborów na 10 maja, którzy nie wykonywali normalnych zadań, co też musiało wpłynąć na przychody. To jakiś kosmos - kwituje.
- Doniesienie do prokuratury złożyli także posłowie Platformy Obywatelskiej. Zawiadomienia dotyczą wyrządzenia szkody w obrocie gospodarczym przez prezesów Poczty Polskiej i PWPW.
- Zapytaliśmy Pocztę Polską, jak na finanse spółki wpłynęła organizacja majowych wyborów prezydenckich. Czekamy na odpowiedź.