Facebook
From Zagubiony, 8 Years ago, written in Plain Text.
This paste is a reply to Re: Untitled from Shariana - go back
Embed
Viewing differences between Re: Untitled and To ostatnie wspomnienie…
Wyjęłam Pokedex, aby się upewnić. Duży, niebieski… zgadza się, Druddigon.Zag wstał, wypluwając piach z ust. Ile to minęło? Godziny? Dnie? Nie czuł pragnienia ni

zmęczenia, tylko poczucie obowiązku. Obszedł wieżę dookoła, aż znalazł drzwi. Otworzywszy je, 

napotkał Druddigona. Obaj, pokemon i człowiek, patrzyli na siebie ze smutkiem, ulgą, radością.
 

Żar leje się z nieba, a ten w cieniu siedzi – Dziękuję, Di – chłopak powoli wypowiedział słowa, kładąc dłoń na nosie pokemona – dzielnie 

ją chroniłeś, ale teraz pora ruszać dalej, chodź ze mną. – Młodzieniec minął smoka 
popija napój energetyczny. Mało tego, 

grilluje mięsko jakieś.
ruszył ku schodom. 

- Swanna ? – odezwałam Przy pierwszym piętrze zanurzył się ruchem głowy pokazując grilla.we wspomnieniu: siedział na trybunach i oglądał zmagania 

ojca w finale mistrzostw. Drugie piętro – drugie wspomnienie: żegnał ojca udającego się do Unovy. I 

tak krok za krokiem, piętro za piętrem, wspomnienie za wspomnieniem: pierwszy własny pokemon, 

Fennekin; pierwsza odznaka; spotkanie koordynatorki, w której się zakochał; porażka w sali Olimpii; 

jajko, z którego wykluł się Di; podróż do Sinnoh; bieg przez plażę; a potem tylko ból.

Ostatnia izba! Księżniczka! Chłopak musnął ustami śpiącą i rzekł do reszty obecnych: „Dziękuję, 

przyjaciele, teraz odpocznijmy”. Pięć pokeballi spadło ze stolika, ożyło. Zag napotkał spojrzenie swego 

pierwszego pokemona – to samo, gdy onegdaj zamykał znamienne drzwi. To ostatnie wspomnienie…

Po raz pierwszy odkąd tu była, nic jej się nie śniło. Nie obudziła się załzawiona ani zlana potem.
 

Obejrzał Wraz ze snem Kocilinkę opuściło poczucie osamotnienia, mimo że pierwszy raz od dawna była sama.

Na podłodze leżały porozrzucane pokeballe, nigdzie nie było śladu po przyjaciołach. Nie znalazła 

Happiny zaplątanej w jej włosy. Wokół nie krzątała 
się zaskoczony Audino, zawsze gotowa, by podejść zmierzył mnie wzrokiem.pomóc 

wstać. Spod dachowego okna nie zwisał Aipom z plecakiem pełnym jagód. Wnęka izby, o którą opierał 

się Delphox z tęsknym wzrokiem utkwionym w dal, świeciła pustką. Serce łomotało jej w piersi, 

kuśtykając pokonała schody. Przy wyjściu nie spotkała Di… czyżby? Przełknęła ślinę i drżącą dłonią 

sięgnęła klamki. Czekała chwilę, aż Di – jak zwykle – delikatnie, acz stanowczo odepchnie ją od drzwi.
 

- Nie, Ducklett. Swanna jest mało smaczna, żylaste mięsko ma.

Jasne. Duckletta łatwiej złapać, a smak tu nie ma nic do rzeczy.

Inaczej wyobrażałam sobie to spotkanie, miało być groźnie, miała być walka, 

chwała, trofeum, a jest jak na pikniku. W dodatku od tego upału pot spływa ze 

mnie wsiąkając w rzemienie, plecy mam mokre, włosy mokre, cała jestem 

mokra. Dobrze, że 
Nie doczekała się. Między skrzydłami drzwi pojawiła się szpara światła. W końcu, po tak długim 

czasie wyszła z wieży, z więzienia samotności i niepewności. Ile to minęło? Tygodnie? Miesiące? 

– Rycerzu, rycerzu – próbowała wołać słabym, drżącym głosikiem. – Zaguś…

Obok drzwi, o ścianę opierał się zbielały kościotrup w rozszarpanych ubraniach. Wszędzie 

rozpoznałaby tę hawajską koszulę i fedorę. Mdłości i łzy powróciły, gdzieś w oddali dało się słyszeć 

skrzek powietrznych pokemonów. To ostatnie wspomnienie…

To ostatnie wspomnienie… 

Biegli ile sił w nogach, uciekając przed stadem rozsierdzonych wingulli. Pokemony Zaga były na 

skraju wyczerpania, zresztą i tak 
nie kurzy. Podczas spiętrzania chmur zjawiskowych 

potrafi nieźle wiać, a piaski niesione wiatrem z Pustynnego Kurortu są ostre.
powstrzymałyby dziesiątek dzikich napastników. Na domiar złego 

szalał zbliżający się sztorm, oboje grzęźli w mokrym piachu. Zdawało się – sytuacja bez wyjścia – wtem 

Kocilinka dostrzegła opuszczoną latarnię. Wskazała ukochanemu kierunek, nadzieja powróciła.
 

Byłabym załatwiona Wingulle nie poprzestały na cacy.przepędzeniu ludzi, co i raz któryś nurkował, starając się ugodzić 

dziobem nieszczęśników. Coraz częstsze i agresywniejsze ataki w końcu odniosły sukces. Gdy para 

znalazła się tuż-tuż wejścia latarni, dziewczyna ugodzona w tył kolana padła, obficie krwawiąc. Zag 

ostatkiem sił przerzucił ją i pokeballe do środka budynku. „Audi, zajmij się raną. Di, pilnuj, by Kicia 

zawsze była tu bezpieczna”, usłyszała Kocilinka, nim straciła przytomność. Nie dotarł do niej trzask 

zamykanego skrzydła drzwi ani mrożący krew w żyłach wrzask dobiegający zzań.
 

- Dobrze, że Tej nocy i każdej następnej miała sen – serię przebłysków, tak realnych, jakby faktycznie się 

wydarzyły: Oboje dobiegają do latarni. Zmęczeni zasypiają, wtulając 
się nie kurzy, bo byłabyś załatwiona na cacy – sapnął 

Druddigon sprawdzając kruchość mięsa na grillu przez naciskanie go kijkiem. 

- Co ty nie powiesz..? – spytałam zła. Miałam wrażenie, że czyta moje 

myśli. Nie, to niemożliwe – mruknęłam do siebie dodając sobie otuchy. 

- Przyszłam po Kocilinkę – odezwałam 
w siebie. Nad ranem wingulle 

ciągle krążą. Zag szykuje 
się biorąc głęboki wdech – albo 

oddasz ją dobrowolnie, albo… 

- albo co? – przerwał mi zerkając spode łba na mnie. Przerwał grillowanie 

z łapą zawieszoną wpół ruchu. Zrobiło 
do wyjścia. Kocilinka nie chce się niezręcznie. Powoli przełknęłam ślinę 

wolnym ruchem ręki sięgając po pokeballa. Zamachnęłam się. 

- albo jajco! – krzyknęłam rzucając 
zgodzić, nie chce zostać sama; ale 

chłopak tak pięknie ubiera argumenty 
niego Masterballem. To znaczy, tak 

mi 
słowa, że ostatecznie mu ulega. Prawi, że są teraz w wieży, że 

ona jest księżniczką, Di smokiem strażniczym, on zaś dzielnym rycerzem, co udaje 
się wydawało.

Tutaj muszę wyjaśnić, że babski plecak pełen jest rupieci i dość trudno nad tym 

zapanować. Miał być Masterball, poleciał czerwony Pokeball. W zasadzie 

niewielka różnica, ale…

Druddigon ryknął wściekły zaraz 
po tym, jak pomoc, by 

wrócić 
Pokeballa złapał się grill wraz 

ze skwierczącym obiadem. Zamachnął 
chwale. Młodzieniec otwiera drzwi, odwraca się, aby mi przyłożyć obdarzając ją uśmiechem wysłać co 

najmniej na Górę Odwrotu. 

- Stop! - krzyknęłam unosząc dłoń i próbując zachować twarz w stanie 

niepokiereszowanym. - Chcesz mieć żarcie, przyprowadź księżniczkę Kocilinę! 

Żywą! – wrzasnęłam, żeby nie było wątpliwości. Sapał, ryczał, nawet patyk, 

który trzymał, wyrzucił w krzaki. Ale nie uderzył. Widać, dżentelmen. 

- Przyszłam po księżniczkę Kocilinę, wypuścisz ją, oddam ci grilla, innej 

opcji nie ma – powtórzyłam wycierając pot w czoła.

- Nikomu jeszcze nie udało 
wychodzi. Sen 

kończy 
się pokonać Druddigona, a tym bardziej 

przekonać do uwolnienia mnie - odezwała 
skrzypieniem zamykanych drzwi, przeradzającym się cicho księżniczka - dziękuję.

Milczałam. Grzebiąc patykiem 
ognisku mimowolnie dotknęłam kieszeni. 

Druddigon zdziwi się gdy zobaczy, że dostał pustego pokeballa. Pewnie pysk 

poczerwienieje mu ze złości. Szkoda, że tego nie zobaczę…

* * *
bliżej nieokreślony odgłos.

***

***

Replies to To ostatnie wspomnienie… rss

Title Name Language When
Untitled Pejsata text 8 Years ago.