królestw tym bardziej jestem tego zdania. Mija drugi księżyc od czasu
Każdego dnia swoje momenty miała, gdy
Alamerie
lekiem na chorobę która trawiła lud. Przed sobą widziałem już góry gdzie ów ogród się
znajdował. Mogłem odmówić, ale rycerzowi nie wypada odmawiać, kiedy ludzie cierpią.
kochana przez wszystkich poddanych, i tych dużych, i tych ciągle małych. Lecz
szybko skończyła się ta sielanka, gdy smok ją porwał z samego ranka. Zamknął
ją w wieży Druddigon zły, z oczu księżniczki leciały łzy. Wielu rycerzy ruszyło
z ratunkiem, białym rumakiem i wielkim ekwipunkiem. Lecz wszystko to były
mizerne próby i prowadziły do rycerzy zguby.
zdawało
nieobeznanego. Przez wszystkich ziomków był MalaKiem zwany, ale w
królestwie wcale nie był znany. Serce miał wielkie, odwagi kupę i wszelkie
zagrożenie głęboko w d… Dosiadł Ponyty i na białym koniu, pognał do wieży,
nie mówiąc nikomu. Przystanął niedaleko, przyjrzał się
niosąc
wahaniem dokonał kroku. Potem drugiego, trzeciego, czwartego i stanął przed
smokiem o wielkim ego. Zaśmiał Druddigon się
głupotę wręcz niedowierza. „Nie myl głupoty z odwagą młody, bo tylko sobie
narobisz szkody”. Ostrzegł go smok, lecz rycerz nie słucha, nad jego głową lata
wredna mucha. Całą uwagę na
połamane wózki z porzuconymi ludzkimi dobrami jakby ludność miasta w pośpiechu przed
czymś uciekała. Odpowiedz uzyskałem szybciej niż
kupił? W końcu uporał się
-Zawróć wędrowcze! – zawołała do niego postać skryta w cieniu.
-Nieszczęsnym mieszkańcem miasta. Głupcy ze snu obudzili smoka. Król wezwał
maga aby pomógł. Mag przepędził smoka a król go przepędził jako oszusta. Zatem smok
powrócił. Zabił rycerzy, obalił króla i uwięził w wieży Kocilinkę jego córkę. Wielu
próbowało smoka pokonać żaden się nie ostał. Mag nie chce władzy tylko kary która już
trzeci księżyc trwa. Uwolni nas jak smok odejdzie, tak jego słowa brzmiały. – Po tych
słowach odwrócił się i zniknął w cieniu.
Postanowiłem przyjrzeć się temu bliżej i rzeczywiście znalazłem smoka na placu przy
urwisku gdzie stała samotna wieża. Był to Druddigon! Jego czerwono-niebieska łuska lśniła
w słońcu a oczy płonęły gniewem.
początku. Druddigon po walce padł ciężko z wysiłku, a potem pokonał rywali
jeszcze kilku. Gdy MalaK bez swych pokemonów pozostał, smok wyczerpany
pod wieżą pozostał. Rzucił pokeballem, lecz nic nie podziałał, Druddigon
bardzo szybko z małej kulki nawiał. W końcu przyszła pora, że MalaK
wyciągnął, balla, który był znany, że wszystko wciągnął. Spojrzał Druddigon i
oczom nie wierzy, niedługo nie będzie już pilnował wieży. MalaK z uśmiechem
rzucił MasterBallem, Druddigon zamknięty ku rycerza chwale. Kocilinka z
radości z wieży zeskoczyła, wpadła do jeziora, cała się
potężnymi szponami. Uchyliłem się i ciąłem z całej siły lecz moje ostrze jedynie ześlizgnęło
się po jego skórze! Kuta przez Alarskich mistrzów klinga była bezużyteczna.
mi ostateczny cios a moja misja zakończy się porażką. Nie mogłem na to pozwolić i
postanowiłem w akcie rozpaczy skorzystać z urwiska oraz faktu że Druddigon nie potrafi
latać. Wykorzystując wielką siłę smoka cisnąłem
od króla otrzymał, lecz bardziej go
lawina spowodowana jego upadkiem. Nim olbrzymie głazy go przygniotły wydał jeden ryk
pełen rozpaczy, po czym zaległa cisza.
-Brawo rycerzu. Pokonałeś smoka, zostałeś bohaterem jak chciałeś. – Odezwała się do
mnie osoba stojąca na granicy placu szczelnie otulona płaszczem.
-Nie dał mi wyboru. Nie chciałem umierać – odpowiedziałem.
Po tych zagadkowych sławach rozpłynął
Zanim zareagowałem
zamkniętego. Więc oto drogie dzieci pora pójść do spania, posłanie już dawno
uszykowała niania, niech przyśni wam się
przepiękna kobieta o blond włosach w srebrno-szarej sukni.
-Mój bohaterze! – Krzyknęła zarzucając mi na szyje ramiona i obdarowując solidnym
pocałunkiem. – Zostań
pobawicie się z moim
Zdjąłem jej ramiona z szyi i dosiadłem konia z zamiarem opuszczenia miasta gdy
wykrzyczała.
-Co ze mną!? Wróć! … – Nieustannie krzyczała kiedy opuszczałem miasto.
Wjechawszy na pobliskie wzgórze po raz ostatni spojrzałem za siebie na puste miasto.
Do dziś wraz z tym spojrzeniem powraca do mnie myśl, czy chcąc dobrze nie zrobiłem źle.