znaleziony na strychu stary pamiętnik swego dziada, króla Mandrasa:
„W opowiadaniu talent mój mierny, więc wierszowanej formie jam wierny,
W miodnej krainie zwanej Unova, mieszkałem ja, bo o mnie tu mowa,
Szewczyk Mandrasek, bez grosza pokraka, za przyjaciela mam tylko Psyducka.
Cała kraina się ze mnie śmieje, stara chałupka, wicher w niej wieje.
Wtem na tablicy wiadomość straszna, księżniczkę skradła bestia rubaszna,
Król Ash za powrót wręczyć chce cuda, rękę księżniczki (a także jej uda ;)),
Za siódmą rzeką, w ogromnej wieży, bez strachu śmiałek z bestią się zmierzy.
Mandras być może głodem przymiera, lecz w długą podróż migiem się zbiera,
Głupiutki Psyduck i flaszka trunku to
zamek Druddigona, w którym była uwięziona księżniczka,
Szli dolinami, stada Bedrilli, a
ratunkową. Nie,
Mandras rycerskim baśniom zaprzecza, bo ma Psyducka a nie ma miecza,
Pokemon silny nie jest to wcale, lecz przeciwnika rozśmiesza wspaniale.
Podróż się dłuży, wicher wciąż dmie, mijają noce, mijają dnie,
Wtem niespodzianie za siódmą rzeką, świeci się punkcik tak niedaleko,
Czyżbym ja dotarł do swego celu? Śmiałków po drodze poległych wielu.
Tak, to ta wieża jak dąb wysoka, nie
Bo zbudowana z brylantów cała, smok ją zbudował, magia wspaniała.
A gdzie księżniczka? Na szczycie być musi, niech choćby okrzyk z siebie
wydusi.
Ach Kocilinko, daj życia znak, czy cię ratować wiedzieć chcę wszak.
Wnet wychyliła głowę Kocinka, - Ty mnie ratujesz? Taka chudzinka?
Jam do niej nie czuł wcale urazy, nie raz żem słyszał takie obrazy.
Już planowałem z księżniczką życie, gdy spokój zmąciło smoka przybycie,
Bestia to straszna, potwór to zły, zatopić w śmiałkach chciałby swe kły.
Księżniczka płacze, bo taki jej los, że kolejny śmiałek straci swój nos,
Mandras ma jednak plan wypasiony, Psyduck jest kluczem do wzięcia żony.
Wy zapytacie jakim to cudem, kaczor rozprawił się z wielkoludem,
Historia w świecie odbiła się echem, bo Psyduck zabił złą bestię śmiechem,
Gdy smok pod wieżą rywala zobaczył, biedak ze śmiechu się rozkaraczył.
A rycerz Mandras, woj niestrudzony, doczekał wreszcie księżniczki-żony.(…)”.
-Niesamowita historia – pomyślał Zoltan.
już
pokeball z Psyduckiem w
więzieniu, a król daje Ci wybór: katowski topór albo walka ze smokiem długo się nie
zastanawiasz, chociaż przypuszczam że końcowy efekt będzie taki sam: trup bez głowy.
Dokładniej mówiąc mój trup. Wszystko zaczęło się od szalonego planu obrabowania
królewskiego skarbca. Niestety nie doceniłem pałacowej gwardii i dlatego dzisiaj zajmuję się
ratowaniem bezbronnych niewiast. Aczkolwiek jakbym się nad sobą zastanowił
we mnie z Robin Hooda. Choć tylko trochę, ponieważ rabuję bogatych, ale już nie
koniecznie dzielę się łupem z biednymi. Co by się nie działo, w tej chwili jestem odważnym
rycerzem i jedyną szansą dla króla na odzyskanie córki. Powiedzieli, że nie mam wyjścia,
ubrali w błyszczącą zbroję i wysłali na samobójczą misję.
Wszedłem do zamku najciszej jak tylko potrafiłem, a uwierzcie, na tym akurat znam
się jak nikt inny. W moim fachu to podstawa. Po przekroczeniu progu od razu usłyszałem
lamenty i płacze dochodzące z lewej strony, co bardzo pomogło w ustaleniu położenia
księżniczki. Była zamknięta w wieży, na moje nieszczęście tej najwyższej, do której
prowadziły spiralne schody, tak na oko z tysiącem stopni. Bestii do tej pory nie spotkałem,
lecz wiedziałem, że czai się gdzieś w pobliżu. Miałem stracha, muszę to przyznać. Gdyby
smok mnie wyczuł nie miałbym najmniejszych szans. Schody kończyły się drzwiami
zamkniętymi metalową kłódką. Dla złodzieja to akurat nie problem. Po ich otwarciu ukazała
mi się księżniczka Kocilinka. Była piękna. Aż mi zaparło dech, jednak nie było czasu na
pogaduszki. Usłyszałem krótkie „mój bohaterze”, ale ja już byłem przy oknie i
przywiązywałem linę. Byłem pewien, że poczwara czeka na nas w zamku, a księżniczka nie
potrafiła się skradać tak cicho jak ja. Dlatego wolałem zejść z wieży po sznurze. Przy okazji
mogłem się poprzytulać do córki króla, oczywiście pod pretekstem „będę Cię trzymał, żebyś
nie spadła”. W połowie drogi usłyszeliśmy z góry potworny krzyk. Zapewne bestia już
odkryła, że przepadła jej kolacja. Ryk dochodzący z gardła smoka trochę mnie wystraszył. O
mały włos nie wypuściłem księżniczki, ale moja ręka na szczęście zsunęła się tylko z jej
pleców niżej i teraz znajdowała się tam, gdzie na pewno znajdować się nie powinna. Myślę,
że moja dama w opałach nawet nie zwróciła na to uwagi. Po kilku chwilach (a miałem
wrażenie, że to była wieczność) udało nam się zejść na ziemię. Czym prędzej oddaliliśmy się
od zamku, a za nami ciągle słychać było wrzaski Druddigona.
Wszystko skończyło się szczęśliwie. Kocilinka została uratowana, ja otrzymałem
królewskie ułaskawienie i nagrodę w wysokości 5 tys. Zasług (waluty obowiązującej w
naszym kraju). Jeszcze przed moim uwięzieniem, król ogłosił, że te pieniądze otrzyma każdy
śmiałek,
pewnością mi się należała i wyszedłem na tym lepiej niż na rabowaniu majątku władcy.
EPILOG
Na drugi dzień wróciłem do zamku. Smok już tam na mnie czekał. „Dobrze się spisałeś
Druddi, teraz wracaj do Pokeballa.” powiedziałem. Tak, tak, to był mój Druddigon. Jak już
mówiłem jestem złodziejem doskonałym, a numer z porwaniem i „ratowaniem” księżniczki
był jedynym sposobem, by choć częściowo opróżnić ten przeklęty skarbiec
królestwa.