- Do tej pory nie mam pojęcia jak się w to wszystko wplątałem. Przed sobą miałem
- zamek Druddigona, w którym była uwięziona księżniczka, a ja przybyłem tutaj z misją
- ratunkową. Nie, nie jestem żadnym szlachetnym rycerzem, nawet sobie tak nie myślcie.
- Wręcz przeciwnie. Jestem oszustem, chyba najlepszym jakiego widział świat. Trudniłem się
- już w życiu złodziejstwem, piractwem czy przemytnictwem. Jednak, gdy gnijesz w
- więzieniu, a król daje Ci wybór: katowski topór albo walka ze smokiem długo się nie
- zastanawiasz, chociaż przypuszczam że końcowy efekt będzie taki sam: trup bez głowy.
- Dokładniej mówiąc mój trup. Wszystko zaczęło się od szalonego planu obrabowania
- królewskiego skarbca. Niestety nie doceniłem pałacowej gwardii i dlatego dzisiaj zajmuję się
- ratowaniem bezbronnych niewiast. Aczkolwiek jakbym się nad sobą zastanowił to jest coś
- we mnie z Robin Hooda. Choć tylko trochę, ponieważ rabuję bogatych, ale już nie
- koniecznie dzielę się łupem z biednymi. Co by się nie działo, w tej chwili jestem odważnym
- rycerzem i jedyną szansą dla króla na odzyskanie córki. Powiedzieli, że nie mam wyjścia,
- ubrali w błyszczącą zbroję i wysłali na samobójczą misję.
- Wszedłem do zamku najciszej jak tylko potrafiłem, a uwierzcie, na tym akurat znam
- się jak nikt inny. W moim fachu to podstawa. Po przekroczeniu progu od razu usłyszałem
- lamenty i płacze dochodzące z lewej strony, co bardzo pomogło w ustaleniu położenia
- księżniczki. Była zamknięta w wieży, na moje nieszczęście tej najwyższej, do której
- prowadziły spiralne schody, tak na oko z tysiącem stopni. Bestii do tej pory nie spotkałem,
- lecz wiedziałem, że czai się gdzieś w pobliżu. Miałem stracha, muszę to przyznać. Gdyby
- smok mnie wyczuł nie miałbym najmniejszych szans. Schody kończyły się drzwiami
- zamkniętymi metalową kłódką. Dla złodzieja to akurat nie problem. Po ich otwarciu ukazała
- mi się księżniczka Kocilinka. Była piękna. Aż mi zaparło dech, jednak nie było czasu na
- pogaduszki. Usłyszałem krótkie „mój bohaterze”, ale ja już byłem przy oknie i
- przywiązywałem linę. Byłem pewien, że poczwara czeka na nas w zamku, a księżniczka nie
- potrafiła się skradać tak cicho jak ja. Dlatego wolałem zejść z wieży po sznurze. Przy okazji
- mogłem się poprzytulać do córki króla, oczywiście pod pretekstem „będę Cię trzymał, żebyś
- nie spadła”. W połowie drogi usłyszeliśmy z góry potworny krzyk. Zapewne bestia już
- odkryła, że przepadła jej kolacja. Ryk dochodzący z gardła smoka trochę mnie wystraszył. O
- mały włos nie wypuściłem księżniczki, ale moja ręka na szczęście zsunęła się tylko z jej
- pleców niżej i teraz znajdowała się tam, gdzie na pewno znajdować się nie powinna. Myślę,
- że moja dama w opałach nawet nie zwróciła na to uwagi. Po kilku chwilach (a miałem
- wrażenie, że to była wieczność) udało nam się zejść na ziemię. Czym prędzej oddaliliśmy się
- od zamku, a za nami ciągle słychać było wrzaski Druddigona.
- Wszystko skończyło się szczęśliwie. Kocilinka została uratowana, ja otrzymałem
- królewskie ułaskawienie i nagrodę w wysokości 5 tys. Zasług (waluty obowiązującej w
- naszym kraju). Jeszcze przed moim uwięzieniem, król ogłosił, że te pieniądze otrzyma każdy
- śmiałek, który stanie oko w oko z bestią. Może nie byłem śmiałkiem, ale nagroda z całą
- pewnością mi się należała i wyszedłem na tym lepiej niż na rabowaniu majątku władcy.
- EPILOG
- Na drugi dzień wróciłem do zamku. Smok już tam na mnie czekał. „Dobrze się spisałeś
- Druddi, teraz wracaj do Pokeballa.” powiedziałem. Tak, tak, to był mój Druddigon. Jak już
- mówiłem jestem złodziejem doskonałym, a numer z porwaniem i „ratowaniem” księżniczki
- był jedynym sposobem, by choć częściowo opróżnić ten przeklęty skarbiec